środa, 18 sierpnia 2010

Zły dzień Billy'ego, czyli rzecz o złości

Chętnie przeprowadziłabym się do Skandynawii i napisała parę książek (a przy okazji urodziłabym tam jeszcze dwójkę dzieci i skorzystała z dobrodziejstw przysługującym tamtejszym rodzicom). Bo zdaje się, że na północy jest wyjątkowo dobry klimat dla piszących. Kryminały ze Skandynawii – genialne. Książki dla dzieci – świetne. Może chłodniejsze powietrze sprzyja pracy mózgu?

Kupiłam Michasiowi książeczkę „Billy jest zły”. To historyjka o chłopczyku, który pewnego ranka obudził się w paskudnym nastroju. Miał ochotę wrzeszczeć, rzucać przedmiotami i zachowywać się bardzo, bardzo źle. Brzmi znajomo, prawda? Nie mam tu na myśli tylko naszych dzieci, niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie wstał z łóżka lewą nogą.

Po co czytać o małym szwedzkim złośniku? Bo warto przyjrzeć się, jak w obliczu tego powszedniego armageddonu zachował się sam zainteresowany i jego najbliżsi oraz do jakich wniosków doszli. Po pierwsze, nikt nie nazwał go złośnikiem, nie przykleił mu łatki. Mama nie powiedziała nic, a siostra rzekła wprost: oj, chyba jesteś zły. Po drugie, Billy trochę się uspokoił, kiedy wyraził swoją złość, każąc wynosić się ukochanemu misiowi. A po trzecie, kiedy sytuacja unormowała się i Billy odzyskał dobry humor, rozmawiali o tym co się stało i Lotta powiedziała: Czasami jest strasznie fajnie tak naprawdę się zezłościć. Tak, że się prawie zieje ogniem, jak smok.

Nasz trzyletni Michaś potrafi jasno wyrażać swoje uczucia: Jestem zdenelwowany! oświadcza z mocą, a wtedy ze wszystkich stron słyszy: Ale jak to zdenerwowany? Dlaczego? Co ty mówisz! Nie można się tak denerwować! A właśnie że MOŻNA i nawet TRZEBA. I walczę o to, żeby moje dzieci mogły wykrzyczeć swoją złość, zamiast upychać ją w sobie i żeby nikt ich za to nie strofował. Dookoła mamy dość frustratów, Bóg z nimi.

Uważam, że opowiadanie o Billym powinni przeczytać przede wszystkim dorośli.

Birgitta Stenberg, Mati Lepp, Billy jest zły, Wydawnictwo EneDueRabe 2009

1 komentarz:

  1. Uważam, że masz całkowita rację. No może tylko z tymi dziećmi byłabym ostrożniejsza. Dwoje mi absolutnie wystarczy.
    Skandynawska proza niby taka zwyczajna, a nadzwyczajna. Prawda?
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń