Sławni rodzice to horror dla dziecka. Jednego sławnego rodzica można jakoś znieść, ale nieszczęścia zazwyczaj chodzą parami.
Tak było w przypadku Buby: mama – pisarka, tata – prezenter telewizyjny. Od potomka sławnych rodziców ludzie oczekują, że będzie niezwykłe na miarę swoich protoplastów. A Buba za wszelką cenę chciała zostać sobą, zwyczajną nastolatką w dżinsach i martensach, i była zdecydowana bronić swojego prawa do zwyczajności, więc na pytanie „czy przypadkiem jest córką…?” odpowiadała zdziwionym „Ja?” gwarantującym jej święty spokój.
Buba nie doświadczała nadmiaru rodzicielskiego ciepła. Zabiegani rodzice mijali się w przedpokoju, pędząc do swoich własnych spraw, nie pytając jak córce minął dzień, albo czy nie jest głodna. Obiad podawała jej gospodyni, a popołudniami i wieczorami towarzyszył dziadek, grając z dziewczynką w karty. Buba nie czuła się nieszczęśliwa: z dziadkiem trzymała sztamę, a z rodzicami dawało się wytrzymać. Zaczynała naukę w liceum, próbowała się odnaleźć w nowych okolicznościach, nawiązywała przyjaźnie, odkrywała istnienie płci przeciwnej.
„Buba” to histora życia rodzinnego widzianego oczyma wrażliwej nastolatki, która już dużo wie, ale wciąż dowiaduje się czegoś nowego o swoich bliskich i o sobie. Książka jest utrzymana w stylu poznańskiej sagi Małgorzaty Musierowicz, co liczy się jej zdecydowanie na plus.
Jest to powieść, która bez szczególnych poprawek mogłaby znaleźć się przed kamerą lub radiowym mikrofonem. Poszczególne rozdziały opowieści o przygodach nastolatki to wręcz gotowe odcinki serialu, ze znakomicie namalowanymi postaciami, interesująco zarysowaną fabułą i jak zwykle u Kosmowskiej bardzo dobrze opowiedziane. Mam nieodparte wrażenie pokrewieństwa z „Tata, a Marcin powiedział…” jeśli chodzi o powtarzalność pewnych sekwencji: w serialu według scenariusza Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk jest to dociekliwość syna, w „Bubie” takim refrenem są kolejne wizyty Mańczaków, zabawnej i uciążliwej towarzysko pary małżeńskiej, która odwiedza rodziców Buby i przeważnie z powodu ich nieobecności skazana jest na towarzystwo dziadka i dziewczynki.
Książkę znakomicie się czyta. Ciepła opowieść o dziewczynce nazywanej Bubą dostarcza refleksji zarówno nastolatkom jak i rodzicom.
Barbara Kosmowska, Buba, Literatura 2006
Jeśli chodzi o bajki dla starszych dzieci, (takich 6-7 letnich) chcialabym polecić książkę Tiny Oziewicz pt. "O wiadukcie kolejowym, który chciał zostać mostem nad rzeką i inne bajki" z pięknymi ilustracjami Bogny Pniewskiej. Książka ta przypominała mi swoją poetyką i niezwykła plastycznością opisów pewną książeczkę Bechlerowej którą pamiętałam z dzieciństwa o jeżyku Kolczatku, który szukał miejsca na zimowy sen. Była podobnie spokojna, podobnie nostalgiczna i podobnie filozoficzna, choć Kolczatek był chyba jednak skierowany do młodszych dzieci. Nie ukrywam, że książka zrobiła wrażenie przede wszystkim na mnie :) Choć wieczorem odkryłam jednak, że opowieść o wiadukcie i innych równie zaskakujących bohaterach, zadziałała na wyobraźnię również mojemu synkowi. Na stronie internetowej Wydawnictwa Dwie Siostry można znaleźć fragment jednego z opowiadań :) Polecam !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie, słyszałam o tej książce.
OdpowiedzUsuń