sobota, 23 stycznia 2010

Żąda być, kocha jeść - czyli rozprawa z Kinder Niespodzianką

Ta mała książeczka wydana przez PWN jest bogata w treści i niebiedna w formie. Wściekle żółta obwoluta sugeruje jej pochodzenie: to ta sama rodzina, co słowniki PWN wydane w tym samym roku. Ilustrowana jest rysunkami, które z założenia miały być zabawne. Nie wszystkim to się udało.

Treść właściwą stanowią – jak stoi w tytule – porady językowe prof. Bralczyka. Wybitny ten językoznawca, który brał udział w redagowaniu Konstytucji RP, prowadził przez cztery lata w TV Polonia program „Mówi się”. W czasach amerykanizacji naszego życia i naszego języka zaskakująco dużo ludzi chce poprawnie mówić po polsku. To oni dzwonili i pisali do profesora, z ich pytań i odpowiedzi eksperta powstała ta książeczka. Sporą grupę zainteresowanych stanowią rodacy rozrzuceni po świecie. My w starym kraju umiemy przecież mówić w języku ojczystym! Zwłaszcza pod budką z piwem... A może się czepiam? W końcu TV Polonia to telewizja adresowana właśnie do Polonii.

Książeczka podzielona na kilkanaście rozdziałów omawia takie zagadnienia, jak choćby kobiecość w języku: pani Ciepły czy pani Ciepła? Czy tytuł lekturowej powieści Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy” jest poprawny, czy może powinno być „na pustyni”? A dlaczego „Noce i dnie”, a nie dni?

Profesor cierpliwie wyjaśnia wątpliwości: pierwszy lutego, a nie pierwszy luty, dwa i pół raza, nie dwa i pół razy. Rozprawia się z Kinder Niespodzianką, t-shirtami i innymi gadżetami. Wyjaśnia łatwo, prosto i przystępnie. I profesor Bralczyk, choć profesor, nie udaje omnibusa: sam często sięga do słownika. Co i Państwu polecam, miast pisania do językoznawcy. No ale gdyby widzowie TV Polonia zastosowali się do mojej niewątpliwie złotej rady, nie byłoby tej książeczki. Na szczęście słowniki niezbyt często goszczą w naszych domach. W końcu tylko skrzywieni zawodowo poloniści wydają świąteczne bony na zakup słownika poprawnej polszczyzny.

Jerzy Bralczyk, Mówi się, PWN 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz