sobota, 23 stycznia 2010

Blondynka nadal w dżungli

Beata Pawlikowska od lat nie zmienia celu swoich wypraw: wciąż jest nim amazońska dżungla, którą przemierza wszerz i wzdłuż.

Swoje wyprawy opisała w „Blondynce w dżungli”, uhonorowanej Nagrodą Bursztynowego Słowika. Jest pierwszą kobietą, której przypadło to wyróżnienie. „Blondynka wśród łowców tęczy” to kolejny zbiór gawęd o Amazonii.

W tej książce są historie niezwykłe: o poszukiwaczach złota i o tym, jak blondynka o mały włos nie została jedną z nich. O gościnnych Indianach i rytualnym napoju masato z przeżutego manioku, którym blondynka upiła się w noc wigilijną. O tym, jak barszcz w proszku uratował jej życie (to chyba ukłon w stronę sponsora wydania – firmy Winiary). O rozmowie z duchem dziadka-szamana, mieszkającym w telefonie satelitarnym. O podróży brazylijskim autobusem i niespodziewanym odkryciu mitycznego El Dorado. I o blondynie w dżungli, czyli o podróżniku-amatorze, który przeżył tylko dlatego, że dżungla się nad nim zlitowała.

Są tu piękne fotografie ludzi, roślin i zwierząt. W Amazonii można spotkać rośliny tak egzotyczne jak helikonia, tajemniczy kwiat dżungli, który dorasta do metra długości i wygląda jak czerwone ptasie dzioby nawleczone na zielone sznury. Można natknąć się na zwierzęta tak niesłychane jak kapibara, największy gryzoń świata, który dorasta do 1,5 metra długości i 50 kg wagi, świetnie pływa i bywa zaczarowany. Swoich magicznych właściwości nie traci nawet wtedy, gdy zostanie zjedzony! Pawlikowska fotografowała Indian przy pracy i w czasie uroczystości, wojowników w pełnym rynsztunku i kobiety z dziećmi na plecach, misami na głowach i koszami w rękach.

Pawlikowska pisze o dżungli i o Indianach to samo, co w swojej poprzedniej książce. Dżungla jest niebezpieczna, dżungla żyje, dżungla może zabić, kiedy nie przestrzega się jej reguł. Dżungla to nie trasa spacerowa w Pieninach: tu każdy krok może okazać się ostatnim, każda kąpiel w nieznanej wodzie może zakończyć się stratą ręki czy nogi (w najlepszym wypadku). A Indianie to ludzie, którzy zawsze mają dużo czasu, nigdy się nie spieszą, na umówione spotkanie przybywają spóźnieni nawet tydzień, i nie widzą w tym żadnego problemu. Nie mierzą czasu naszą miarą, dla nich wybija umówiona godzina wtedy, kiedy docierają na miejsce. Każda odległość to dla nich „kilka godzin”, co często oznacza kilka dni. Nie dotrze się do celu wyprawy dzisiaj, to uda się go osiągnąć jutro albo nawet pojutrze. Świat się nie zawali.

Świetnym pomysłem jest bananowa książka kucharska, zamieszczona na końcu „Blondynki wśród łowców tęczy”. Przepisy na bananowe dania ozdobione zostały przez autorkę zabawnymi rysunkami, przedstawiającymi różne wcielenia tego owocu: Banan 007, Banan Aladyna, Banan dwugarbny, Banan z La Manchy. Przepisy są na potrawy słodkie i słone, szybkie i pracochłonne, wszystkie nad wyraz apetyczne. Już mnie korci, żeby któryś wypróbować! :)

Beata Pawlikowska, Blondynka wśród łowców tęczy, Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2002

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz