Jan Himilsbach od początku był postacią nietuzinkową: w jego metryce jako data urodzin figuruje nieistniejący w kalendarzu dzień 31 listopada 1931. Ponoć była to wina nietrzeźwej kancelistki parafialnej, jednak analiza grafologiczna przeprowadzona całe lata później dowiodła, że dziewczyna była absolutnie trzeźwa podczas wykonywania obowiązków służbowych i koncepcja upadła.
Ta analiza i ta książka to owoc pracy wybitnego himilsbachologa Stanisława Manturzewskiego, z pasją wyławiającego z oceanu domysłów i niedopowiedzeń fakty o życiu Jana Himilsbacha. To on właśnie wpadł na pomysł genialny i szalony: napisać zaginioną autobiografię Himilsbacha. Istniała bowiem powieść zatytułowana „Zatopione skały”, która opowiadała o ciężkim życiu na Ziemiach Odzyskanych i była daleka od wzorców literatury socrealistycznej. Zapewne dlatego nigdy nie została wydana, jedyne ślady, które po niej pozostały to recenzja wydawnicza i kwit na zaliczkę, którą pobrał Himilsbach w PIW-ie. Marzeniem Manturzewskiego jest odtworzenie tej powieści. Żyje przecież wielu tych, którzy znali Janka, trzeba ich „tylko” odszukać i nakłonić do zwierzeń. Mrówcza praca dla pasjonata.
Himilsbach zadebiutował na ekranie w „Rejsie” Piwowskiego. Oficjalnie to właśnie Piwowski odkrył Himilsbacha-aktora, chociaż ten upierał się przy zupełnie innej wersji, a mianowicie twierdził, że to on posłał Piwowskiego na studia reżyserskie. Od czasów „Rejsu” Himilsbach wystąpił w lwiej części produkcji polskiej kinematografii lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Były to przeważnie króciutkie, kilkudziesięciosekundowe epizody, w których niezmiennie grał zapijaczonego faceta.
Himilsbach wcześniej został pisarzem niż aktorem. Akcja jego opowiadań rozgrywa się wśród biedoty i lumpenproletariatu, w latach przedwojennych, wojennych i w Polsce Ludowej – w środowisku znanym mu bardzo dobrze, bo w takim się wychował. Są to kapitalne, wierne i prawdziwe sceny obyczajowe, z żywymi ludźmi, nie papierowymi postaciami. Dzięki doskonałej narracji stworzył tak niezapomniane obrazy, jak pogrzeb badylarza-samobójcy w opowiadaniu „Działka rosyjskiego Boga”. Na pogrzeb bogatego człowieka zjeżdżają się krewni i znajomi, dla których jest to okazja do zaprezentowania swojego majątku: w opisie postaci widać fantastyczną dbałość o szczegóły, doskonały zmysł obserwacji. Pomimo upału kobiety wystąpiły w futrach i z kilogramami biżuterii, wyglądającej prostacko na zniszczonych ciężką pracą rękach i odmrożonych uszach, podobnie jak eleganckie pantofelki na szpilce na czerwonych i popękanych stopach. To opowiadanie to majstersztyk narracji: czytając widziałam drzewo nad świeżo wykopanym grobem, pryzmę gliniastej ziemi i grzęznące w niej obcasy butów żałośnie wystrojonych żałobników.
Równie świetne, gorzkie w wymowie jest inne opowiadanie cmentarne: „Partanina”. Dwaj kamieniarze na prośbę przewodniczącego miejscowej rady narodowej poprawiają nagrobek Piotra Wysockiego – przywódcy Powstania Listopadowego. Robią to w tajemnicy, a na czas remontu grobowca szczątki bohatera ukrywają pod stertą śmieci.
Prozę Himilsbacha śmiało można porównać z pisarstwem Hłaski, którego Jan podziwiał z wzajemnością. Hłasko był młodym geniuszem, nie mógł nie imponować. Himilsbach był doświadczony przez życie, głód i śmierć, spędził parę lat w poprawczaku, siedział w więzieniu. To z kolei imponowało wychuchanemu Markowi, ślicznemu synkowi swojej mamy. Tropienie ich wzajemnej fascynacji w tym, co każdy z nich napisał, jest kolejnym interesującym wątkiem dla himilsbachologa - tropiciela. Kto czuje się na siłach?
Jan Himilsbach, Zatopione skały i inne monidła, Etiuda 2002
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz