niedziela, 24 stycznia 2010

Mąż, który spadł z nieba

Kiedy ma się 25 lat i marne szanse na zamążpójście z uwagi na kompletny brak kandydata do ręki, mężczyzna spadający na dach rodzinnego domu jest bezdyskusyjnym darem od świętego Jerzego.

Zofia tak twardo obstawała przy tej wersji, aż rodzina ustąpiła, bardzo niechętnie co prawda, i zgodziła się na pobyt i leczenie pod swoim dachem niemieckiego pilota. Na skutek awarii samolotu musiał lądować w przypadkowym miejscu i padło akurat na dom, w którym Zofia powoli godziła się z myślą, że przyjdzie jej umrzeć dziewicą. Pilota przygarnięto pod dach, a jego samolot zatopiono w przykościelnym bagnie, które – jak się potem okazało - nie tylko ten jeden raz miało oddać przysługę rodzinie.

Daru św. Jerzego nie można było zlekceważyć i zostawić samemu sobie. Pilota, ledwie stanął na nogi dręczyła myśl o zatopionej w bagnie maszynie, więc Zofia asystowała mu podczas męczących i zupełnie bezsensownych prób odkopania jej. Prusak kopał, a ona spokojnie szyła, haftowała i dziergała na szydełku swoją ślubną wyprawę. W Boże Ciało roku 1917 pilot podniósł oczy znad łopaty i przyjrzał się po raz pierwszy brunetce, która wydała mu się bardzo interesującą kobietą. Od tamtej pory obserwował ją coraz częściej i coraz intensywniej, aż nadszedł moment, w którym przekopywanie anielińskiego bagna stało się wyłącznie pretekstem do oglądania Zofii.

I tak właśnie Jürgen został protoplastą rodu Pruskich.

„Extra vergine” Agnieszki Stefańskiej to interesująca, dowcipna saga rodzinna, gdzie teraźniejszość splata się z przeszłością, a pogmatwane losy bohaterów wiążą się ściśle z dziejami Polski: jedna wojna przyniosła Zofii męża, druga o mały włos by go zabrała, jej syn ożenił się z oddaną Partii i rozkochaną w Stalinie towarzyszką, jedna córka wdała się w burzliwy i tragiczny romans z żydowskim pianistą, druga związała się z rosyjskim szpiegiem, a wnuczka była internowana w czasie stanu wojennego.

Agnieszka Stefańska napisała swoją książkę lekkim piórem, dobrze się ją czyta, aczkolwiek nie sposób się pozbyć wrażenia, że trochę za dużo tu cudownych rozwiązań. Czytelnik wręcz potyka się o deus ex machina: kiedy bohater robi się niewygodny - umiera jak na zawołanie, kiedy trzeba wprowadzić na scenę kogoś nowego - wyskakuje jak diabeł z pudełka. Książka trochę trzeszczy na łączeniach wczoraj-dziś, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że współczesność autorka wcisnęła trochę na siłę do gawędy o dziejach rodzinnych. Losy rodu Pruskich sprzed lat wydają się dużo prawdziwsze od tego, co spotyka współczesną nam Julię. Ale nie ma co szukać dziury w całym: "Extra vergine" to bardzo przyzwoite czytadło.

Agnieszka Stefańska, Extra vergine, Świat Książki 2003

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz