wtorek, 9 lutego 2016

Najbardziej obrzydliwa książka roku

To zdecydowanie najbardziej obrzydliwa książka, jaką ostatnio miałam w ręku. Już sam tytuł budzi skrajne odczucia: zachwyt młodszych i zgorszenie starszych czytelników. A potem jest już tylko... lepiej. Jednak nie czytajcie tej książki (ani tej recenzji) przy jedzeniu.

 
Na widok tej książki kilkulatkom oczy rozbłyskują. Mam synów, synowie mają kolegów i każdy, kto przewinął się przez nasz dom w ostatnim czasie i zauważył „Beki, smarki i pierdy”, rzucał się na nie z dzikim chichotem, który jednak cichł stopniowo, w miarę jak chłopak zaczytywał się i dowiadywał wielu interesujących rzeczy. I ciężko było mu się oderwać. Jeden z kolegów mojego drugoklasisty tak się wciągnął w lekturę, że zbył mruknięciem propozycję pojedynku na miecze świetlne. A to już dowód, że książka ma moc.

Zawartość merytoryczna jest bardzo pożyteczna. Dotyczy spraw, o których często nawet dorośli mają mgliste pojęcie, nie mówiąc o tym, że niewielu ma ochotę w ogóle o tych sprawach rozmawiać. A to sama natura. Oprócz ciekawostek, które są tylko radującymi małolaty anegdotkami (żyjący w XIX wieku artysta-pierdysta wypuszczanym z odbytu powietrzem gasił świeczki i wypierdywał różne melodie, a rekordowa kupa miała 8 metrów długości...), dzieci dowiedzą się wielu bardzo pożytecznych rzeczy, np. o czym świadczy kolor moczu, dlaczego nie należy zjadać gilów i zeskrobywać strupów, a także po co nam ślina i dlaczego się pocimy.

Forma przekazu doskonale trafia do małolatów. Zabawne rysunki, wysuwane elementy, otwierane klapki i modele 3D dodatkowo przykuwają uwagę. Wolałabym, by język tej książki był mniej dosadny, ale jednocześnie obawiam się, że w oczach dzieci straciłaby na atrakcyjności. Nie przypuszczałabym, że kiedykolwiek to napiszę, ale wygląda na to, że pierdy mają magnetyczne właściwości...

Emma Dodson, Beki, smarki, pierdy, czyli co się dzieje w moim ciele, ilustracje Sarah Horne, Muza 2016

3 komentarze:

  1. Czytałam zapowiedź swojemu kilkulatkowi i zapytałam, czy chce przeczytać. "Mamaaaa, nieeeee...." ;)
    No i nie mamy. Mówisz, że błąd?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię takich książek, zastanawiam się, po co są wydawane??? Przecież o tym, skąd się biorą bąki i beki można napisać dużo kulturalniej...O, choćby "Tato a dlaczego" - pan Wojciech Mikołuszko wyjaśnia tematy interesujące małolatów w sposób naukowy, ale przystępny i naprawdę fajny!

    OdpowiedzUsuń