środa, 10 lutego 2016

Książka, przy której ściska się serce. Wiele razy.

Doskonała książka, świetnie napisana, z wciągającą i przejmującą fabułą. 

Oto kraina umarłych zwierząt, która jest czymś w rodzaju poczekalni do raju, azylem, w którym mogą odpocząć po ziemskiej niedoli i - jeśli chcą - wrócić do świata żywych. Nie słyszano, by jakiekolwiek zwierzę wróciło na ziemię, tym bardziej, że powrót jest możliwy wyłącznie w ciele człowieka. Do tego świata trafia pewnego dnia ludzkie niemowlę. Żywe niemowlę.

Co się z nim stanie? Jak potraktują go zwierzęta, które doświadczyły od ludzi niewyobrażalnego okrucieństwa?

Jeśli nie chcecie, by wasze dziecko zostało po lekturze wegetarianinem, lepiej nie kupujcie mu tej książki. Jest taka scena, w której narrator opowiada o wieprzu: “Nie strach był najgorszy, bo z wiekiem się nauczył, że jeśli coś ma się zdarzyć, to i tak się zdarzy (...) Ale nigdy nie zdradzi, co czuł, okłamując własne dzieci - kiedy zapewniał, że człowiek ładuje je na platformę samochodu, bo powiało wiosną i przejażdżka dobrze malcom zrobi”. Serce mi się ścisnęło.

Książka zawiera bardzo drastyczne opisy znęcania się nad zwierzętami. Zdecydowanie nie dla małych dzieci, ale starszym przyda się brutalne uświadomienie, że zwierzę nie jest rzeczą, lecz żywą, czującą istotą.

Miasteczko Ostatnich Westchnień, Grzegorz Gortat, Ezop 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz