wtorek, 24 listopada 2015

Podróże w czasie z Pakośką i Maliną

Książka Katarzyny Pakosińskiej jest taka, jakiej można się spodziewać po właścicielce najbardziej zaraźliwego śmiechu na polskiej estradzie: zabawna i sprawiająca przyjemność czytelnikom bez względu na wiek.


Motyw podróżowania w czasie jest nader chętnie wykorzystywany przez literaturę i film od niepamiętnych czasów. Któż setki razy nie oglądał “Powrotu do przyszłości” z Michaelem J. Foksem (jest to pytanie tak retoryczne, że nawet pytajnika nie stawiam na końcu). Na pewno kojarzycie też polską klasykę literatury młodzieżowej: “Godzinę pąsowej róży” czy “Małgosię kontra Małgosię”. Bliższy współczesności jest “Kaktus na parapecie”, w którym chłopiec przenosi się do dzieciństwa swoich rodziców w latach 70. XX wieku. Wysyłając Malinę w liczne podróże w czasie autorka nie przeciera więc szlaków, ale przecież w dobrej ksiażce nie chodzi o to, żeby była odkryciem Ameryki (choć miło, gdy się taka zdarzy), lecz aby bawiła, sprawiała przyjemność i była okazją do miłego spędzenia czasu. A jeśli jeszcze przy okazji czegoś uczy, to już nie można chcieć niczego więcej. Malina, a wraz z nią czytelnik, w czasie swoich wypraw poznaje realia życia w czasach dzieciństwa jej bliskich i dowiaduje się o nich wielu ważnych rzeczy.

“Malinę cud-dziewczynę” czyta się bardzo dobrze. Urzeka polszczyzną, słownymi gierkami i żarcikami językowymi. Atmosfera domu rodzinnego tytułowej bohaterki przypomina jako żywo klimat Jeżycjady: sympatyczni rodzice, urocze babcie i prababcia. Sama Malina jest kapitalna, ciekawa świata, spontaniczna, pomysłowa. Warto się z nią zakumplować. 

To książka na wskroś nowoczesna, nawiązująca do popularnych publikacji w stylu "Zniszcz ten dziennnik", interaktywna, bo autorka co rusz przerywa narrację, by zadać czytelnikowi zagadkę, upewnić się, czy zna trudne słowo, które własnie padło, bądź zlecić mu zadanie do wykonania. Część zadań jest konkursowa - jeśli odpowiedzi dotrą pod wskazany na ostatniej stronie książki adres do 18 maja 2016, jest szansa na otrzymanie nagrody.

Katarzyna Pakosińska, Malina cud-dziewczyna, Muza 2015

A na moim blogu nagrodę możecie dostać znacznie wcześniej: dzięki uprzejmości wydawcy, mam dla Was dwa egzemplarze “Maliny cud-dziewczyny”. Zadanie konkursowe brzmi: gdybyście mogli przenieść się w czasie, dokąd skoczylibyście? Do jakich czasów? Nie chodzi o epokę historyczną, tylko o moment w życiu kogoś z Waszych bliskich. Może jest w Waszej rodzinie jakaś tajemnica do wyjaśnienia? Może ciekawi jesteście młodości rodziców albo dziadków? Czekam na odpowiedzi w komentarzach pod tą notką do poniedziałku 30 listopada, do 23.59.

7 komentarzy:

  1. Popularne przekonanie mówi, że najlepsze lata w życiu, to lata dzieciństwa.... eee... ja wiem..? Do szkoły trzeba było chodzić;) Uczyć się takiej chemii, której w ząb nie rozumiałam, czytać nie te książki, na które miałam ochotę. Teraz mam lepiej;P chemii się uczyć (no, poczekajmy aż Młode dorośnie do chemii;P, może się wtedy nauczę), książki mogę czytać te, na które mam ochotę (stosik oczekujących raczej ma tendencję wzrostową, bo ciągle coś ciekawego trafię i powstrzymać się nie mogę). To jednak nie dzieciństwo;)
    Chyba cofnęłabym się do momentu, w którym na tym świecie pojawić się miała moja mama:) Babcię wywieźli na Sybir w zaawansowanej ciąży, podróż przetrwała, zdążyła się nawet jakoś na nowym miejscu ogarnąć i nadszedł dzień próby - szpital kazaski, nikt po polsku nie mówi, położne piękne jak z obrazka, jedyna rodząca to moja babcia (lat 19, z małym doświadczeniem życiowym, w sprawach porodów szczególnie;P) i foch na samo wejście, bo położnej szanse na wyskoczenie na randkę do zera spadły:) Babcia się sprężyła, moja mama pojawiła się na tym świecie szybko i panna położna mogła na randkę lecieć, a zagadka (nierozwiązana do dziś) brzmi - jaki to był dzień:D? W papierach tkwi, że 13 czerwca, babcia (w niezłym zdrowiu ciągle z nami) upiera się, że to była niedziela, ale z kalendarza nie wynika;) Sprawdziłabym naocznie, czy to była inna data;) czy inny dzień tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Kazachstanie to mogli mieć inną strefę czasową, ba, nawet inny kalendarz! Świetna historia!

      Usuń
  2. Ja chciałabym się przenieść w czasy II wojny światowej gdy moja nieżyjąca już babcia była młodą dziewczyna. Z jej opowieści pamiętam, że całą rodziną uciekali przed frontem. Najpierw wschód a później w drugą stronę. Nie wiem dokładnie gdzie i jak. Pamiętam tylko, że siedzieli gdzieś schowani w rowie z krową. Chciałabym dowiedzieć się więcej. Bardzo żałuję, że nie wypytałam o szczegóły. Mam wrażenie, że to historia na film. Poznałabym moich pradziadków (żadnego nie znałam) i dowiedziałabym sie gdzie był ten rów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdybym miała możliwość podróży w czasie do przeszłości nie wiem jaką datę bym wybrała, lecz chciałabym udać się na tyle daleko i na tyle blisko by móc zostawić wiadomość mojemu dziadkowi. Może zawierała by ona dwa najważniejsze słowa na świecie lub informację by zawczasu poszedł do lekarza. Możliwe, że to by zmieniło coś w jego życiu, w naszym życiu i do tej pory spędzałby z nami wigilijne wieczory i nie tylko, poznał swoje wnuczki, którym nigdy nie było dane go poznać. Aneta

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki otrzymują kolorki i Aneta. Gratuluję serdecznie! Aneta, napisz do mnie: greentee(maupa)poczta.onet.pl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolorki dziękuje serdecznie i zaciera ręce na kolejne rodzinne czytanie:))

      Usuń