czwartek, 31 stycznia 2013

Witajcie w Meksyku

Jednym z najważniejszych świąt obchodzonych w Meksyku jest Święto Zmarłych, które przypada w tym samym czasie co u nas, jednak świętuje się je zupełnie inaczej.

To bardzo ważna uroczystość, na którą przybywają krewni z najdalszych stron. Jej oprawa jest trochę upiorna, bo ludzie obdarowują się trupimi główkami z cukru lub czekolady, a jako słodycze na stole pojawiają słodkie kolorowe trumienki i kościotrupy. Wygląda trochę jak skrzyżowanie Święta Zmarłych z Halloween, brrr. W domach i biurach buduje się ołtarze ku czci zmarłych, na których ustawia się zdjęcia, pamiątki, bibułkowe wycinanki, świece oraz ulubione potrawy tych, którzy odeszli, a uroczyste rodzinne biesiadowanie odbywa się na cmentarzach, przy grobach bliskich.

Autorka podkreśla niezwykłą więź, która łączy żywych i zmarłych, to, co w religii katolickiej nazywamy „świętych obcowaniem”. W Meksyku przyjmuje to dość specyficzną formę, bo panuje przekonanie, że zmarli przychodzą tego dnia, by nacieszyć się aromatem swoich ulubionych dań i wysłuchać, co się nam przydarzyło w ciągu minionego roku.

O tym wszystkim opowiada „Familia”, wydana w doskonałej serii „Apetyt na świat” książka Katarzyny Węgierek. Towarzyszymy meksykańskiej rodzinie w czasie przygotowań do Święta Zmarłych, poznajemy obyczaje z nim związane i potrawy, szykowane na tę uroczystość. A naszym bohaterom, rodzeństwu Anie i Antoniowi, przydarza się niezwykła przygoda. Będzie trochę strasznie!

Na końcu książki – jak to w tej serii – kolorowanki, łamigłówki, ciekawostki, a także przepisy na meksykańskie potrawy. Smak Meksyku w zasięgu ręki.

Na pewno spodoba się i dzieciom i rodzicom ciekawym świata. Czytaliśmy z wypiekami na twarzach.

Katarzyna Węgierek, Apetyt na Meksyk: Familia, Wydawnictwo Widnokrąg 2012.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Przez świat na skrzydłach, kołach i po wodzie

Zwiedzać świat można według własnego klucza, podróżując szlakiem znanych budowli, wielkich ludzi czy galerii sztuki. A na co zwróciłoby uwagę Twoje dziecko?

Jedenastoletni Tomek wyrusza z rodzicami w trzymiesięczną podróż po Azji, Afryce i Ameryce Południowej. Zabiera ze sobą notatnik, w którym będzie opisywał to, co go najbardziej interesuje, czyli pojazdy. Chce zostać konstruktorem, dlatego fascynują go wszelkie środki komunikacji, od tych najnowocześniejszych po najbardziej tradycyjne.

Dzięki zapiskom Tomka czytelnik dowiaduje się, czym podróżują ludzie w najdalszych zakątkach świata. Młody podróżnik opisuje superszybki pociąg japoński shinkansen, koreański tankowiec i wietnamskie łodzie, pływające po Mekongu, indonezyjską motorikszę, indyjski nano – najtańszy samochód świata, etiopskie motokaretki pogotowia, zanzibarską ngalawę i peruwiańską kolej transandyjską. Zapewniam, że każdy mały wielbiciel motoryzacji będzie czytał tę książkę z wypiekami na twarzy. I nie tylko czytał, bo w środku jest mnóstwo obrazków do narysowania i pokolorowania, są quizy, ilustracje, szkice i zdjęcia. Bardzo polecam.

Katarzyna Węgierek, Z notatnika młodego podróżnika. Pojazdy i nie tylko, Widnokrąg 2011.

Dzięki uprzejmości Wydawcy mam dla Was jeden egzemplarz książki, który chętnie oddam w zamian za prawidłowe odpowiedzi na dwa pytania:

1. Proszę podać tytuł najnowszej książki Wydawnictwa Widnokrąg.
2. Proszę odgadnąć, czy jej recenzja pojawi się na moim blogu :-)

Książka trafi do pierwszej osoby, która odpowie prawidłowo.

sobota, 19 stycznia 2013

Dziewczynka, która rozmawia ze zwierzętami

Mój starszy synek uwielbia koty, więc przebojem jest dla niego każda książka, w której pojawiają się te futrzaki – najchętniej w roli głównej. Bardzo podobał mu się „Wąsik, niechciany kotek” Holly Webb, a ostatnio przeczytał „Kotka czarownicy” tej samej autorki, pierwszy tom z serii „Magic Molly”.

Molly ma siedem lat, tyle co Piotruś, więc od razu zapałał do niej sympatią. Jest córką weterynarza i uwielbia zwierzęta, a do tego potrafi z nimi rozmawiać. Tym samym jest jedyną osobą, która może pomóc małemu kociakowi trafić do jego pani. Wymaga to od niej nie lada odwagi, bo kotek należy do mieszkającej w ciemnym lesie czarownicy.

W książce jest wszystko co trzeba, by zainteresować kilkuletniego czytelnika: przygoda, szczypta magii, sympatyczna bohaterka o wrażliwym sercu i psotny bohater. Duże litery zachęcają do samodzielnej lektury. Myślę, że małoletni wielbiciele kotów będą zachwyceni. Też byłam, bo Piotruś tak się zaczytał w pociągu z Krakowa do Warszawy, że Michaś postanowił go naśladować i dzięki temu mogłam w spokoju przeczytać cały rozdział „Trzech panów w łódce”. Bezcenne!

Holly Webb, Magic Molly. Kotek czarownicy, ZNAK emotikon 2012

piątek, 11 stycznia 2013

Przypadki wiejskiego weterynarza

Starszaki być może pamiętają brytyjski serial "Wszystkie stworzenia duże i małe", opowiadający o przygodach młodego weterynarza praktykującego w Yorkshire. Film powstał na podstawie cyklu książek Jamesa Herriota, a właściwie Alfa Wighta, który naprawdę był weterynarzem.

Przeczytałam ostatnio dwie pierwsze z tego cyklu: "Jeśli tylko potrafiłyby mówić" i "To nie powinno się zdarzyć". Kariera świeżo upieczonego lekarza weterynarii rozpoczęła się w latach 30. XX wieku, gdy elektryczne oświetlenie było rzadkością w wiejskich oborach i często skomplikowane zabiegi trzeba było przeprowadzać przy ogarku świecy, bladym świtem lub ciemną nocą, leżąc na kamiennej podłodze w pełnej przeciągów stajni, lekarstwa przygotowywać samemu, a farmerzy z dziada pradziada i tak wiedzieli lepiej, co dolega ich zwierzętom i jak to leczyć.

Herriot zaprezentował całą galerię kapitalnych postaci, począwszy od najbliższych współpracowników doktora, a skończywszy na mieszkańcach miasteczka i okolic, z którymi spotykał się w ramach wykonywania obowiązków.

Moją ulubienicą jest pani Pumphrey, właścicielka łakomego pekińczyka Trickiego, która okrzyknęła Herriota wujaszkiem swego ulubieńca i w jego imieniu przysyłała lekarzowi rozmaite upominki. Kiedy przekarmiony Tricky trafił na dwutygodniową hospitalizację pod opieką wujaszka, trzem weterynarzom żyło się rozkosznie jak chyba jeszcze nigdy w życiu, bo zatroskana pani podsyłała im systematycznie tuziny jaj i kolejne butelki sherry dla wzmocnienia sił pupilka. Pupilek wzmacniał się ganiając z psami po ogrodzie, a weterynarze rozkoszowali się korzyściami płynącymi ze sprawowania opieki nad nim.

Książki pożyczyła mi sąsiadka, kiedy skarżyłam się na podły nastrój i brak pogodnej, odprężającej lektury. Spełniły swoje zadanie, zatem bardzo Wam je polecam.

James Herriot, Jeśli tylko potrafiłyby mówić i To nie powinno się zdarzyć, Świat Książki 1995.