Niedawno Piotruś dostał „Bajki mamy Wrony” z serii „Uczymy się czytać” - część II optymistyczną, bo na wiosnę i lato. Z przyjemnością zaczytałam się w pogodnej historyjce, w której spod ziemi wychynął pierwiosnek i westchnęłam z rozkoszą, czytając o dwóch dziewczynkach na plaży. Założeniem wydawcy było przygotowanie 26 opowiastek na każdy tydzień wiosny i lata, tymczasem Piotruś pochłonął książkę w dwa wieczory, a potem opowiadał przejęty poszczególne historyjki.
I tu trzeba przedstawić kolejny dowód mistrzostwa pani Strzałkowskiej: Historyjki są rekomendowane dla dzieci uczących się czytać, dlatego są napisane przy użyciu tylko 23 liter. W tekstach pojawiają się obrazki, które zastępują słowa z ortograficznymi zagwozdkami. Bardzo sympatyczna całość, zilustrowana przez Jonę Jung, którą znamy i lubimy m.in. z ilustracji w „Świerszczyku”.
Ps. Jeśli chcecie trzymać się kolejności, to sięgnijcie najpierw po „Bajki krasnoludka Bajkodłubka”, czytanki na jesień i zimę. Ja na razie nie sięgam, w aktualnej sytuacji pogodowej nie będę się dobijać.
Małgorzata Strzałkowska, Bajki mamy Wrony, seria Uczymy się czytać, Bajka 2010.
Małgorzata Strzałkowska, Bajki mamy Wrony, seria Uczymy się czytać, Bajka 2010.
Chuda, dzieki. Dzieki tobie jestem na biezaco z literatura dziecieca. Bezcenne!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa pozycja :-)
OdpowiedzUsuńO, nie znam tej książeczki (i innych tej autorki, niestety) i teraz czuję, że MUSZĘ ją obejrzeć. Seria ABC... Uczę się też wydaje się interesująca, tylko skąd na te wszystkie ciekawe książeczki pieniądze brać? :))
OdpowiedzUsuńKaczka: bardzo mi miło :-)
OdpowiedzUsuńKarlita: polecam :-)
Olga: to prawda, ksiązki są drogie. Na szczęscie nasza biblioteka publiczna jest dość dobrze zaopatrzona.