wtorek, 6 września 2011

Same konkrety

Poradnik adresowany do mężczyzn musi być praktyczny. Faceci działają w trybie zadaniowym: muszą wiedzieć, czego się od nich oczekuje i jak się do tego zabrać. W przypadku obsługi noworodka nie mogą liczyć na podpowiedź ze strony partnerki, bo często jest ona jeszcze bardziej zagubiona i zmęczona. Co prawda instynkt macierzyński nieco ułatwia nam życie, ale nie zawsze wiemy, czego tak naprawdę oczekujemy od ojca naszego dziecka. A właśnie o tym pisze Colin Cooper w książce „Ja, tata!”.

Cooper formułuje jasno oczekiwania matek wobec partnera, tak jasno, że przecierałam oczy ze zdumienia: skąd facet o tym wie?! Niewykluczone, że trafił na mądrą kobietę, która zamiast dąsać się i robić miny męczennicy, po prostu mu o tym powiedziała.

Lektura tego poradnika dobrze zrobi obojgu rodzicom: rzeczowe informacje na temat pielęgnacji, kąpieli, przewijania, ubierania i usypiania przydadzą się tak samo mamie jak i tacie - zakładanie body czy pierwsza kąpiel to na początku wyzwania na miarę pierwszej tarty w życiu, więc obrazkowa instrukcja jest jak znalazł. Wspólne źródło informacji o technicznych aspektach opieki nad maluchem przyda się bardzo, bo usłyszycie jeszcze wiele dobrych i całkowicie sprzecznych rad na ten temat. Kolejne rozdziały (karmienie, ukojenie płaczącego dziecka, wieczorne rytuały, spacery, troska o bezpieczeństwo, krótki przegląd chorób dziecięcych) również oferują szereg praktycznych zaleceń w formie przejrzystych spisów i ramek.

Colin Cooper pisze o tak niecodziennych sprawach, jak depresja poporodowa u mężczyzn. To zjawisko dotyka świeżo upieczonych ojców rzadziej niż matki, ale też jest mniej znane, bo mężczyźni niechętnie proszą o pomoc.

Osobiście najbardziej podobały mi się rady, jak zostać mężczyzną idealnym: wstawać w nocy do płaczącego dziecka, zmieniać pieluchy, sprzątać łazienkę, gotować i sprzątać zaraz po posiłku. Z książki panowie dowiedzą się także, czego nie należy mówić matce swojego dziecka oraz na czym polega budowanie związku z potomkiem. Bezcenne!

Colin Cooper, Ja, tata! Praktyczny poradnik dla młodych ojców, Wydawnictwo Pestka 2011


UWAGA KONKURS!

Wydawnictwo Pestka ufundowało dwa egzemplarze książki „Ja, tata!” dla czytelników mojego bloga. Proszę o wypowiedzi na temat: „Za co cenię mojego tatę”.

Kwestie formalne:

1. Konkurs trwa przez tydzień, czekam do północy 12 września 2011.
2. Ogłoszenie wyników 13 września.
3. Spośród zamieszczonych komentarzy wybieram dwa, których autorzy zostaną nagrodzeni książkami.
4. Proszę pamiętać o podpisaniu się imieniem lub nickiem i pozostawieniu adresu mailowego.

Czekam na Wasze wpisy :-)

8 komentarzy:

  1. Jestem pewna, że mój mąż jest Ojcem Idealnym, bo robi wszystkie te wymienione rzecz i wiele innych. Nawet sam na wakacje z dziećmi jeździ i to takie, gdzie trzeba sobie gotować, bo nie ma stołówki! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Za co cenię mojego tatę? Pozwólcie odpowiedzieć anegdotą:
    Po odebraniu świeżutkiego prawa jazdy mój dumny z tego faktu tata zapytał: 'A umiesz córcia zmienić koło?'. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą: 'Nie. Ale jak, ja - słaba kobieta - miałabym sama zmienić koło? W razie potrzeby poproszę kogoś o pomoc'.
    Kolejnej soboty po wspólnym smażeniu naleśników tata jednak zabrał mnie do garażu. Tam udzielił krótkiego szkolenia praktycznego w zakresie zmiany koła, przy okazji informując jak to zrobić lekko, łatwo, przyjemnie i bezpiecznie. Kończąc instruktaż powiedział: 'Teraz już sobie poradzisz, więc jak Ci się uda złapać gumę - dzwoń, to przyjadę'.

    Mój kochany tata przygotował mnie na każdą okoliczność, podzielił się każdym skrawkiem wiedzy, żebym mogła podołać wszystkiemu. A, mimo tego przygotowania, z każdym dniem gotów jest wspierać i pomagać, na absolutnie każde zawołanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cenię mojego tatę za długie rozmowy, umiejętność słuchania i mądrość życiową.
    Jednak najbardziej cenię mojego tatę za to, że w ubiegłym roku (w wieku 55 lat) nauczył się jeździć na snowboardzie, będąc od wielu lat świetnym narciarzem. A podobno narciarzy nie da się NIJAK przekonać do deski :-) Kolejnym powodem jest to, że niedawno zdobył I miejsce w okręgowych zawodach wędkarskich i zostawił w tyle całą konkurencję i to z pękniętym żebrem!
    Czyż to nie jest piękny przykład na to, że nigdy na nic nie jest za późno i że nigdy nie należy się poddawać? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Za co cenię mego tatę? Chyba najbardziej za to, że nie poddał się stereotypom i wychował mnie i moją siostrę na fanki sportu, na wielkich kibiców :) Można być filigranową blondynką, czytającą klasykę i oglądającą zarazem mecze - to się ze sobą nie kłóci i za to mu dziękuję.
    Poza tym są sprawy, dla mnie typowe, ale okazuje się, że dla innych nie, takie jak ugotowanie obiadu, upieczenie ciasta, posprzątanie kuchni, podlanie kwiatków - moi rodzice żyją w partnerskim związku i dzielą się wszystkimi obowiązkami, i tak żyli jeszcze zanim stało się to "modne". Szanuję za to mego Tatę, bo wiem, że inni ojcowie czasami palcem nie kiwną, a on w pewnym momencie wychowywał mnie i siostrę "na cały etat" - nauczył się robić warkocze (nawet dobieranego i kłosa!) i nigdy nie powiedział, że to "nie jest męskie".
    Chyba właśnie za to najbardziej go cenię, za "pójście pod prąd".
    Milena
    milennn@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobra, mam problemy z czytaniem ze zrozumieniem. :)))
    To teraz będzie o moim Tacie, które wielbię i szanuje za to, że zawsze mogę na niego liczyć. Mój Tato ma tę szczególną zaletę, że potrafi patrzeć i słuchać. Nie krytykuje, tylko doradza. Nie narzuca się ze swoim zdaniem. Uwielbia swoje wnuki, dla których zrobiłby wszystko. No jest po prostu Najlepszym Ojcem na Świecie! :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Tatę cenię za obecność. Jak daleko nie sięgnęłabym pamięcią zawsze widzę mojego ojca. Nie pamiętam takiego czasu, takiej sytuacji, w której by go nie było. Na pewno takie były. Przecież pracował na trzy zmiany, jeździł do swoich rodziców pomagać im w gospodarstwie, wyjeżdżał za granicę a mimo to był wtedy, gdy go potrzebowałam. Gdy potrzebowałam pomocy fizycznej, emocjonalnej czy duchowej. Cenią go za obecność.

    OdpowiedzUsuń
  7. Za co cenie mojego tate??Z to ze jest, taki a nie inny... i za to ze go mam i ze jest!!
    Za wszystkie klapsy ciapem jakie dostalam od niego bedac malym nieznosnym urwisem, za wyciagniete nie raz ucho, lekcje matematyki ktore tak naprawde nic mi nie dawaly bo matematyki nie umiem do dzis dnia, ale milo bylo spedzic razem czase, nawet jesli to nie byla zabawa!.... to wszystko spowodowalo ze jestem teraz taka a nie inna. Ojciec podarowal mi wielkie serce, nauczyl mnie kochac i byc kochana. Pokazal jak trzeba postepowac w zyciu i czym sie nim kierowac. Do dzis dnia mimo swoich 28 lat, zawsze gdy podejmuje wzna dla mnei decyzje, mysle kilka razy jak zrobilby moj tata, albo co on na to by powiedzial? Chociaz dzieli nas wielka odleglosc bo 800 km, on jest tuz obok przy mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mojego Tatę cenie za to że jest mój. Cenię go za to że zamiast trząść się nade mną pozwalał mi upadać i wyciągać z tego lekcje: chociażby w pokrzywy-kiedy w rowerku Reksio nie zadziałał hamulec i jego córka stoczyła się z górki prostu w parzące łany-zapytał tylko "żyjesz?" a potem utulił w płaczu poparzone badylami dziecko ;) Cenie go za to że 4'latkę wziął na stok narciarski. Kiedy narzeczony poprosił o moją rękę skwitował tylko: "bierz całą, nie krępuj się!". Cenię za to że nauczył mnie jak być człowiekiem ciepłym i dobrym a jednocześnie mieć cięty humor. Patrząc na mojego tatę- kiedy opiekował się swoją odchodzącą już mamę-ceniłam go za ogrom miłości jaka wypływała z niego. Jestem pewna że nie korzystał z żadnych poradników -ale widocznie bardzo cenił swojego Ojca :)

    OdpowiedzUsuń