Czułam, że nie powinnam czytać tej książki. Tytuł i okładka, na której małe dziecko kuli się za firanką, zapowiadały rzeczy straszne. Lepiej było jej nie ruszać, niechby dalej kurzyła się na półce.
Bo to książka z tych, których lepiej nie czytać, lepiej nie wiedzieć. A z z drugiej strony – o tym trzeba czytać, trzeba wiedzieć, trzeba krzyczeć.
Pochłonęłam ją w jedno popołudnie i wieczór, a potem długo nie mogłam zasnąć, zaciskając pięści w bezsilnej złości, na zmianę wstrząsana falami obrzydzenia i strachu.
Moja recenzja w Onet.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz