poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Kawałek sznurka, a tyle możliwości!

Pamiętam taką zabawę z czasów podstawówki: robiło się prostą przeplatankę ze sznurka, którą trzymało się na czterech palcach, a potem przekazywało drugiej osobie. Urządzaliśmy w tym zawody na czas.
Po latach, kiedy w ręce trafiła mi książka Camilli Gryski „Magiczne figury ze sznurka” dowiedziałam się, że to co wtedy uważaliśmy za gotowy produkt, jest zaledwie punktem wyjścia do wielu interesujących przeplatanek, które mają niezwykłe nazwy i historie.

Tak, historie, bo figury ze sznurka robili od wieków przedstawiciele kultur z różnych stron świata: Eskimosi, Australijczycy, Afrykanie, Indianie, Szkoci, Amerykanie... Co ciekawe, ten sam wzór pojawia się w różnych stronach świata pod różnymi nazwami. Taka dzida np. to wedle mieszkańców okolicy cieśniny Torres harpun do polowania na ryby, wedle mieszkańców Australii dzida do polowania na kaczki, Afrykanie uważają ją za palmę kokosową, a lud Salish nazywa ten wzór rozbijaniem namiotu. Jakby tego było mało, autorka proponuje nazywać go miotłą.

Robienie figur ze sznurka to doskonała zabawa, która uczy zręczności i koncentracji. Sznurek łatwo zabrać ze sobą, bo zmieści się w kieszeni (w przeciwieństwie do kolekcji samochodzików). Na początku podręcznik będzie niezbędny, ale później, jak zapewnia autorka, palce zapamiętają poszczególne ruchy. Pozostaje jej uwierzyć i ćwiczyć.

Dobrej zabawy!

Camilla Gryski, Magiczne figury ze sznurka, Wydawnictwo ELAY 2009

2 komentarze: