Najpierw „Jędrne kaktusy” (2007), a później „Balladę o chaosiku” (2009). Nic, tylko zębami zgrzytać, co pisząca te słowa czyni na stronie. Publicznie jednak musi oddać hołd prawdzie i wyrazić uznanie dla wawrzyńcowego pisania.
Prusky opisuje codzienne życie rodziny z dwójką dzieci w taki sposób, jakby to była przygoda życia, wyprawa na Safari, rajd Paryż-Dakar albo zdobywanie K2. Tu wszystko jest godne uwagi, każda chwila z dziećmi jest źródłem niesłychanych przeżyć i obfituje w bogactwo uczuć, każda domowa sytuacja może stać się punktem wyjścia do niebanalnych rozważań, spuentowanych mądrze lub śmiesznie, lub jedno i drugie. Fascynują mnie zabawy językowe autora, bawią gierki z czytelnikiem, doceniam żonglerkę konwencjami. Czytając Wawrzyńca miałam świadomość pracy włożonej w stylistyczne dopracowanie tekstu, ale jednocześnie nie opuszczała mnie myśl, że pisząc dobrze się bawił. Ten dobry nastrój udziela się czytelnikowi i bardzo korzystnie wpływa na odbiór książki.
„Balladę o chaosiku” można czytać na wiele sposobów: jako poradnik fajnego rodzicielstwa, jako przewodnik po Irlandii, jako katalog zabaw z dziećmi, jako studnię pomysłów na ozdabianie ścian dziecięcego pokoju. Niezależnie od tego, z której strony ją ugryźć, jest tak samo smaczna.
Bardzo polecam.
Wawrzyniec Prusky, Ballada o chaosiku, Wydawnictwo Grasshopper 2009
Uwaga konkurs!
Mam dla Was egzemplarz „Ballady o chaosiku”. Aby go zdobyć, należy w komentarzu do tej notki opisać śmieszną, najlepiej autentyczną, sytuację z życia rodzinnego. Jednoosobowe jury wybierze najzabawniejszą anegdotkę i nagrodzi jej autora egzemplarzem książki Prusky'ego. Proszę pamiętać o podaniu adresu mailowego. Konkurs trwa do 31 sierpnia 2010, ogłoszenie wyników 3 września.
Działo się to prawie 20 lat temu. W początkach lat 90. w naszym domu pojawiło się video:) Mój pięcioletni wówczas brat nie bardzo jeszcze rozumiał jakim cudem obraz z video pokazuje się na telewizorze. Któregoś letniego dnia postanowił na tymże telewizorze pooglądać... ślimaka:D Po prostu włożył ślimaczka w skorupce do otworu na kasety. I był bardzo zawiedziony, że z oglądania nici;) Tego samego dnia mama chciałam nam puścić jakąś bajkę i oczywiście kaseta nie chciała wejść. Na co mój brat z niewinną minką zapytał: "A może tam jest ślimaaaaczeeeek?" I jak się można było na niego gniewać??? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Hania (hanjah@gmail.com)
To ja mam taką z dnia wczorajszego. Wracam z pracy do domu i jak zawsze chcę przywitać się z moim synkiem (lat 4). Ale zastaję w domu tylko samą babcię, która opiekuje się moim synkiem, podczas mojej nieobecności. Gdzie jest Karol? - pytam. Z dziadkiem u sąsiadki, bawi się z dziećmi - odpowiada. Zaskoczona jestem tymi słowami, bo dziadek nigdy nie spędza popołudnia na pogaduszkach u sąsiadki i raczej woli ją omijać szerokim łukiem. Po pewnym czasie wracają. Gdzie byłeś? - pytam synka. U sąsiadki, ale z dziadkiem. Musiałem się odstresować. Babcia mnie zdenerwowała i za karę została w domu. Ty wiesz, że jak jej nie słuchałem, to powiedziała do mnie "mały głupolku"!? - odpowiada mój zbulwersowany syn.
OdpowiedzUsuńAgnieszka (agusia.k24@poczta.onet.pl)
W niedzielne popołudnia bardzo często z moim chłopakiem przygotowujemy deser - kisiel a do niego bitą śmietanę.I tak było i tym razem. Kisiel gotowy, trzeba ubić śnieżkę.Robi to mój chłopak, pyta mamy które mleko może wsiąść???Mama mówi z tego białego pojemnika, więc bierze i dolewa, minuty ubijania mijają a śnieżka nadal wodnista.Chyba coś z tym mlekiem było nie tak, trzeba było wyrzucić.Jednak jak się okazało..to nie było mleko tylko śmietana :)również w białym pojemniku :D od tamtego czasu nie było kolejnej śnieżki :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Alicja (alisson20@wp.pl)
Kiedy mój obecnie 17-letni siostrzeniec miał lat kilka w telewizji zaczynały królować reklamy, tak mu się spodobała jedna:
OdpowiedzUsuńMarek siedzał wraz z rodzicami w pokoju, gdzie stał włączony telewizor. Siedział na podłodze i bawił sie samochodzkiem. W telewizji właśnie leciała reklama proszku do prania... na to dziecko (przepraszam za sformułowanie) splunęło na podłogę i rozmazawszy po niej odrobinę śliny stwierdziło: Plama zniknęła a kolor taki sam!
Anonimowy pisze...
OdpowiedzUsuńKiedy mój obecnie 17-letni siostrzeniec miał lat kilka w telewizji zaczynały królować reklamy, tak mu się spodobała jedna:
Marek siedzał wraz z rodzicami w pokoju, gdzie stał włączony telewizor. Siedział na podłodze i bawił sie samochodzkiem. W telewizji właśnie leciała reklama proszku do prania... na to dziecko (przepraszam za sformułowanie) splunęło na podłogę i rozmazawszy po niej odrobinę śliny stwierdziło: Plama zniknęła a kolor taki sam!
Pozdrawiam, Basia /Straniera7@wp.pl
Jako niespełna czterolatek mój synek popisując się przed babcią kopnął piłkę, zachwycona wtedy jeszcze jedynym wnuczkiem babcia mówi: "Ach, Rafałku jak ładnie. Ty to chyba jak dorośniesz to będziesz piłkarzem". Na co wnusio rezolutnie odpowiada: "Babciu ja nie będę "pił kasze", ja będę "jadł kasze". I słowa dotrzymał. Teraz jako piętnastolatek cierpi piłki nożnej, a kasza manna pozostał ulubionym daniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewa.
kapelusznik68@gmail.com
Oczywiście powinno być nie cierpi, albo cierpi jak ogląda.
OdpowiedzUsuńEwa
Z historiami z życia wziętymi zazwyczaj bywa tak że są one zabawne tylko dla grona osób wtajemniczonych. Mimo to przytoczę tu i swoją historię. Jako mała dziewczynka byłam w Kościele ze swoją młodszą siostrą. Niedziela nie różniła się specjalnie od innych niedziel. Jednak gdy ksiądz zbierał pieniądze i wyciągnął tacę w naszą stronę moja siostra wyciągneła rękę i zagarneła tyle pieniędzy ile zmieściło się jej w dłoni, po czym schowała je do kieszeni ;). W swej dziecięcej naiwności myślała że ksiądz rozdaję pieniądze. Mina plebana w czasie tego incydentu była bezcenna :). Po za tym pierwszy raz życiu słyszałam, żeby ludzie śmiali się tak głośno w Kościele ;p. Mimo że od tej sytuacji mineło już wiele lat to ciągle tkwi mi ona w pamięci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewa
ewa.blachnio@wp.pl
W zeszłym miesiącu mój 10-miesięczny synek był chrzczony. Przed wyjściem do kościoła rodzice chrzestni z wielkim trudem ubrali malucha w białą koszulę i jasny garniturek. Zostało 5 minut do wyjścia, ale każdy był czymś zajęty - a to trzeba się uczesać, pomalować, czy włożyc baterie do aparatu... Antoś w tym czasie "poszedł" w chodziku do kuchni. Kiedy poszłam tam po niego, moim oczom ukazał się masakryczny widok: młody przegryzł torebkę z mieszanką przypraw do chili con carne... "Paprykowa" ślina spływała po odświętnym ubranku. Do chrztu Antoś poszedł w dżinsach, a jego cera miała niebanalny koloryt, ponieważ nie dało się całkiem zmyć przyprawy
OdpowiedzUsuńW zeszłym miesiącu mój 10-miesięczny synek był chrzczony. Przed wyjściem do kościoła rodzice chrzestni z wielkim trudem ubrali malucha w białą koszulę i jasny garniturek. Zostało 5 minut do wyjścia, ale każdy był czymś zajęty - a to trzeba się uczesać, pomalować, czy włożyc baterie do aparatu... Antoś w tym czasie "poszedł" w chodziku do kuchni. Kiedy poszłam tam po niego, moim oczom ukazał się masakryczny widok: młody przegryzł torebkę z mieszanką przypraw do chili con carne... "Paprykowa" ślina spływała po odświętnym ubranku. Do chrztu Antoś poszedł w dżinsach, a jego cera miała niebanalny koloryt, ponieważ nie dało się całkiem zmyć przyprawy.
OdpowiedzUsuńmetafizyka@buziaczek.pl
Wrocilam do domu z dyskoteki, cala nieprzytomna, do tego mialam pilnowac dzieci mojej siostry: 2-4 lata. Dwie male potrafia sie same zajac, wiec nie obawiajac sie o nie, polozylam sie w duzym pokoju na rogowce i zasnelam. Uslyszalam jak mowia: 'My ciocia bedziemy gotowac'.Myle sobie: 'Aa, Iza dostala kuchenke plastkowa i garnuszki, wiec chca sie pobawic' i mowie: 'Dobra dobra, gotujcie sobie ladnie'. I padlam jak kawka, obudzily mnie pol godzinki potem, pytajac sie, czy chce posmakowac. Jakos mnie zaciagnely do pokoju. Wchodze patrze i... Od razu wytrzezwialam! Wszedzie, na podlodze, na szafkach, bylo pelno ryzu, cukru, soli, kaszy... Obok lezaly pootwierane paczki kilogramowe. Zamurowalo mnie! POwiedzialam tylko: 'Idzcie,poogladac telewizje'.
OdpowiedzUsuńGdy juz bylam w polowoie sprzatania, zadzwonila moja siostra pytajac sie, co tam u dzieciakow. Poskarzylam sie, a w odpowiedzi uslyszalam tylko: 'Trzeba bylo zdjecie zrobic!'. Wtedy myslalam, ze ja udusze przez ten telefon! Ja tu haruje jak wol, myslalam, ze bedzie po mojej stronie, a on wyskakuje mi z takim tekstem...
Ale potem smialismy sie z tego.
bojo46@wp.pl
Wasze opowieści są super :)) czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńMoja mama opowiadała mi historię z czasów kiedy miałam około 2-3 lat. Byłam z rodzicami w kościele. Kiedy ksiądz zbierał na tacę, mama dała mi w rękę pieniążek, żebym położyła go na tacy. Podobno próbowałam wziąć kasę zamiast ją dołożyć, ale mama mi nie pozwoliła. Udało jej się położyć pieniądz moją ręką, za co zostałam pogłaskana po główce przez księdza. Ksiądz tak mi się najwyraźniej spodobał, (albo góra pieniędzy leżąca na tacy ;) ), że chciałam kontynuować znajomność ;). Próbowałam iść za nim do zakrystii, gdzie zniknął, a że mama mnie nie puściła, wrzeszczałam na cały kościół, że chcę do księdza i wyrywałam się mamie :) Ja tego nie pamiętam, ale moja mama wspomina, że w okolicznych ławkach nieźle się wszyscy bawili :)
OdpowiedzUsuńKinga (kinga1212-71@o2.pl)
Pewnego letniego popołudnia wracaliśmy samochodem z działki, oddalonej kilka kilometrów od domu. Była z nami również nasza babcia. Pogoda tego dnia była zdecydowanie niezdecydowana i raz podało, a za chwile świeciło słońce. Na złość wszystkim powstały kałuże i szerokim łukiem trzeba je było omijać.
OdpowiedzUsuńPodjechaliśmy autem pod dom babci, żeby bezpiecznie odstawić ją do domu, a że babcia, jak to babcia, często ucieka do swojego świata, omodlonego kilometrowym różańcem, pod własnym domem postanowiła przeprowadzić ze sobą dialog. Mniej więcej było tak:
-Oj! Jaka kałuża! No duża kałuża...! -wykrzyknęła wypełzając z samochodu.
Chwilę później:
-O Jezu! W wodę wlazłam!
Reszta rodzinki zgromadzona w aucie poskładała się ze śmiechu, że o wścibskich sąsiadach nie wspomnę.
klapouszek45@wp.pl
Mój bratanek jak był mały dostał klapsa od mojego brata, po czym z płaczem pobiegł do mamy ze skargą, że mu tata dupkę zabił:) jowita07@onet.eu
OdpowiedzUsuńMój Sześciolatek zasypia z ukochaną przytulanką - owieczką Olą (co prawda ostatnio coraz częściej zastanawia się, czy to nie obciach, ale skoro Mama śpi z baranem, to syn może z owcą, nieprawdaż*).
OdpowiedzUsuńKilka dni temu, podczas buziaka-na-dobranoc, Dziecko mówi do Taty: "Mogę Ci pożyczyć Olę na jedną noc, ale to będzie kosztowało dwie stówy!"
Pozdrawiam,
ewam_s@poczta.onet.pl
* komentarz nie jest autorstwa zainteresowanego, ale jego równie dowcipnej Mamy ;)
Opiekowałam się przez tydzień moimi bratanicami (7 letnią Hania i 1,5 roczną Basia). Codziennie chodziłyśmy na spacery, koło kąpieliska miejskiego. Przechodząc koło ogrodzenia, często widziałyśmy przeskakujące dzieciaki, które chciały uniknąć płacenia za wstęp. Hania pytała mnie dlaczego tak robią, starałam się wytłumaczyć jej, że się tak nie postępuje i należy płacić, a ona za każdym razem prosiła mnie bym zabrała je nad wodę. Pewnego dnia w końcu się zgodziłam, oznajmiłam to Hani, która zaczęła skakać z radości lecz po chwili posmutniała. Zapytałam się co się stało. Ona odpowiedziała: Aniu, naprawdę nie mam pojęcia jak mnie i Basie z tym wózkiem, przerzucisz przez to ogrodzenie! Spojrzałam na nią i wybuchłam śmiechem.
OdpowiedzUsuńAniakowal24.24@o2.pl
Teksty mojego chrześniaka (lat 6)
OdpowiedzUsuń-Zośka masz chłopaka? - pyta Karol
-nie nie mam
-eeee to nie wiesz, co tracisz!
-Tak??, a ty masz Karol dziewczynę?
-no ba, nawet 12, wszystkie w klasie się we mnie kochają
-Karol, słyszałam, że ponoć dziewczyny lecą na ciebie w klasie, to znaczy, że one upadają na ciebie jakoś? -pyta chrzestna.
-co ty, głuptasie, zakochują się we mnie, mówią że mam piękne oczy!!
-Karol, jak ci się podoba mój nowy chłopak?
-wiesz, Zośka na mój gust to on trochę przystary jest i ma dziwny nos, ale to ty się z nim będziesz bawić a nie ja!
krasula85@o2.pl
Przyjechała do nas dawno już nie odwiedzająca nas babia. W pewnej chwili podczas rozmowy z moją mamą chwali się: "Wiesz Marysiu kupiłam sobie nowy i bardzo drogi lek na pamięć" Mama:"Tak? A jak się ten lek nazywa?" Babcia:"Nie pamiętam"...
OdpowiedzUsuńnataliab2@o2.pl
Uśmiałam się jak dzika norka :D:D:D
OdpowiedzUsuńA to moje historyjka: Mój podówczas baaardzo mocno nieletni brat rozrabiał kiedyś siedząc na kanapie. Zniecierpliwiona żywiołową radością życia Macierz zagroziła mu w końcu, że zarobi klapa w pupę. Na co młody wcisnąwszy obie łapki pod siedzenie stwierdził z anielsko-bananokształtnym uśmiechem: "A nie, bo ja siedzem!!!"
Opowieść z charakteru tych "z pieprzykiem" ;)
OdpowiedzUsuńBohaterowie:
B: Babcia
K: Krzyś (lat 2,3 starszy z bliźniaków)
A ponad to w powalającej narracji
M jak Mama :)
Miejsce akcji: działka wypoczynkowa.
Zaczynamy...
Jakiś miesiąc temu urządziliśmy grilla. Gości było wielu a między innymi babcia. Na marginesie dodać muszę, że moje dzieci mają w głębokim powarzaniu jedzienie w formie podgrzanej i w związku z tym spozywają li i jedynie pozywienie powiedzmy to chłodne.
Z racji tego na rzeczonym grillu dostali po pętku kiełbasy w łapkę i jazda do zabawy. Po standardowej wojnie o zabawki Krzyś wywalczył sobie neonowozielony jeździk z bagażnikiem pod siedzeniem. Pół godziny później okazało się, że Krzysiowej kiełbasy brak. Na to rzeczona babcia postanowiła wziąć młodego na spytki:
B: Krzysiu a gdzie twoja kiełbaska??
K: Tujej (wskazując na okolice krocza) zaznaczmy w tym momencie, że Krzyś siedział na jeździku
B: Krzysiu, tutaj to najwyżej masz mała paróweczkę
Na to Krzysio triumfalnie wstaje i wyciąga imponujących rozmiarów kiełbasę z bagażnika :)
Ukłony
anna.andrukiewicz@wp.pl
Moj młody podówczas małżonek wybiera sie do sklepu osiedlowego wyposazony w obowiązkową listę. Znajdują się na niej przykładowo:
OdpowiedzUsuń- chleb, bułki, makrela, sok jabłkowy, serek mocarz, ketchup, GROSZEK W PUSZCE i konserwa rybna.
Spodziewany czas wyprawy: do pół godziny.
Czekam i czekam mijają dwie godziny, następnie trzy, trzy i pół...
W końcu mąż wkurzony wraca do domu. Pytam nieśmiało, gdzie był tyle czasu, a on zgrzytając zębami odpowiada: po całym mieście jeżdżę i szukam tych twoich WPUSZCÓW!! I nigdzie nie ma, nie kupiłem. A ty się jeszcze czepiasz!!!
No tak, bohatera prądem:-)
Pozdrowienia madmaddie@op.pl
Zawsze uczyliśmy nasze córki, że nie należy tak do końca wierzyć reklamom. I oto pewnego dnia Juleczka, patrząc w telewizor w przerwie reklamowej, powiedziała: Patrz, znowu kłamią o margarynie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Kajuga
Moja 4 letnia wtedy corka byla uczona "Ojcze nasz..." przez babcie , po lekcji zaczela recytowac wyuczony paciez kiedy doszla do "....odpuszczamy naszym winowajcom, nie BUDZ nas na pokuszenie , ale ....." zupelnie nie rozumiala dlaczego wszyscy sie smieja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Grazyna
Drugi z Trzecim nie mogli się dogadać. Ilość wzajemnych pretensji rosła, dyskusja przerodziła się w kłótnię. Wszystko wskazywało na to, że tym razem wygranym w walce jest Drugi, wiec Trzeci bardzo, ale to bardzo chciał zdyskredytować brata w oczach rodziców.
OdpowiedzUsuń- A Julek...- wykrzyknął, a na jego obliczu widać było intensywne myślenie - A Julek.. - powtórzył - A Julek... - na chwilę się zawahał - A Julek - wykrzyknął z triumfem- MA ŻÓŁTE W USZACH!!!!!!
kiedy moj brat byl jeszcze slicznym malym chlopczykiem ,poszedl z dziadkiem do kosciola. Kiedy wrzucil na tace 2 zl, odwrocil sie do dziadka i na caly glos zapytal: dziadziuuu, jak juz zaplacilismy to mozemy wreszcie wyjsc???
OdpowiedzUsuńPoetycka wrażliwość
OdpowiedzUsuńJesteśmy u dziadków. Na stole leżą zakupy, w tym dwie żarówki. Moja córcia Zuzka (3,5 l.) przygląda się im z zainteresowaniem, obraca opakowania na wszystkie strony i po namyśle mówi: „Mamo, a wiesz, babcia kupiła dwie butelki światła.”
Pozdrawiam
carmilla@wp.pl
Rozmowy z moim 7 letnim siostrzencem.
OdpowiedzUsuńMichal: Asia, prawda ze Chinczycy sa najlepszymi wynalazcami na swiecie?
ja: Hmmmm, wlasciwie to masz racje Misiu...(i mysle o papierze, kompasie, porcelanie itd). Powiedz mi tylko dlaczego tak sadzisz?
Michal: Bo prawie na kazdej rzeczy napisane jest MADE IN CHINA.
:)
pozdrawiam i przepraszam za brak polskiej czcionki
Asia
Dawno,dawno temu kiedy byłam małoletnia a moja młodsza siostra siłą rzeczy małoletnia jeszcze bardziej,wybrałyśmy się na sanki. Górka była prawdziwa, uczciwie stroma i do tego dość gęsto zadrzewiona.Efekt szalonych zjazdów był oczywiście do przewidzenia- młoda nie trafiła właściwie i nastąpiło czołowe (dosłownie) zderzenie.Muszę przyznać ,że mimo potężnego guza nawet nie ryczała natomiast ja miałam ogromnego pietra, że oberwę za niedopilnowanie siostry. Całą drogę powrotną przekonywałam ją więc ,że nic się nie stało.Rodzice oczywiście zauważyli od razu obite czoło młodej a ona na pytanie co się stało odrzekła nonszelancko "nic takiego, drzewo na mnie weszło". To się nazywa siła perswazji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anka
Dziękuję Wam za wszystkie opowieści, teraz przede mną trudny wybór :)
OdpowiedzUsuńDługo myślałam, zanim zdecydowałam się kogo nagrodzić, bo Wasze anegdotki były super! W końcu postanowiłam, że nagrodę otrzyma Hania za opowiastkę o ślimaczku w kieszeni video - wyobraziłam sobie w tej sytuacji Michasia, fana ślimaków :) Haniu, gratuluję serdecznie, szczegóły ustalimy mailem.
OdpowiedzUsuń