piątek, 11 września 2015

Dawno, dawno temu w języku polskim...

- … i wszystko dobrze się skończyło, i ci rodzice się pogodzili i drugi raz się pobrali, ale nie z Google Playa, tylko wzięli ślub.

Kiedy dziesięcioletni syn opowiedział mi w ten sposób o ponownym zejściu się rodziców kolegi, zamurowało mnie. W życiu nie pomyślałabym, by skojarzyć „pobranie” ze „ściąganiem” plików. A nasze dzieci – proszę. Zmiany w języku następują z każdym pokoleniem. A co dopiero, gdy mijają wieki! 

Książka Małgorzaty Strzałkowskiej „Dawniej czyli drzewiej”, z kapitalnymi ilustracjami Adama Pękalskiego, to kopalnia wiedzy na temat dawnych znaczeń słów używanych współcześnie. Czyta się doskonale, budzi szalone zainteresowanie i dużo śmiechu. Moje dzieci były zachwycone, dowiadując się, że „dorotką” nazywano dawniej więzienie w zamkowych lochach, „amelka” oznaczała niewielki kuferek, natomiast „wacek” był skórzanym woreczkiem na pieniądze.

- Dziś „wacek” ma jeszcze inne znaczenie... – błysnął wiedzą lingwistyczną mój ośmiolatek.

Żeby nie ciągnąć tego wątku, szybko podrzuciłam kolejny atrakcyjny temat: dziś sroki skrzeczą, kruki kraczą, a żaby rechoczą. Dawno, dawno temu wszystkie one krzektały. A szczekające dziś psy – brzechały.

To rewelacyjna publikacja, którą zachwycona jestem jako polonistka, jako mama i jako świadomy użytkownik polszczyzny. Niezrównana Małgorzata Strzałkowska opisała całą masę ciekawostek z dziejów polszczyzny, które – gwarantuję! - zainteresują zarówno małych jak i dużych czytelników. 

Bardzo polecam, wyśmienita lektura.

Małgorzata Strzałkowska, Dawniej czyli drzewiej, Wydawnictwo Bajka 2015


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz