
Czytałam historie Róży, Antka, Mańka, Szczepana, wstrząsającą historię Andzi, niezwykłą opowieść o losach Staszka i przypominałam sobie moje wspaniałe wakacji u Babci, zabawy z kuzynami i słyszane tam wtedy opowieści, piosenki i wiersze. Pamiętam historie o duchach żołnierzy radzieckich, których po jakiejś bitwie pochowano w polach, pod drogą zwaną „Poprzycznią”, bo biegła w poprzek pól. Duchy ukazywały się wielu osobom: kiedy wujek Kazek wracał rowerem od narzeczonej, nagle z ciemności zaatakował go wielki czarny pies, wujek go kopnął i pies zniknął. Innym razem pewien gospodarz wracał po nocy i nagle coś spłoszyło konie, stanęły dęba i nie chciały iść dalej. Chodziliśmy tamtędy od Babci do Cioci Tereni i zawsze spieszyliśmy się, by zdążyć przed zmrokiem, bo wiadomo, że z duchami nie ma żartów. Po latach na tamte świadectwa patrzę przez palce, bo ludzie, którzy je składali, w chwili spotkania z duchem nie byli zupełnie trzeźwi, ale duchy spod Poprzyczni były ważnym składnikiem mojego dzieciństwa, więc nie wyrzeknę się ich tak łatwo. Podobnie jak zapamiętam na zawsze Babcię, śpiewającą pieśń o Matce Bożej Gidelskiej i jej recytację „Powrotu taty” Mickiewicza, który poznałam z jej ust dużo wcześniej, niż poszłam do szkoły.
Opisując wieś swojego dzieciństwa Autorka czyni z niej metaforyczny obraz zmieniającego się życia na ziemi, ewoluującego od prostoty i pełnego zawierzenia Bogu do dzisiejszej pedzącej nowoczesności, w której zostawiamy coraz mniej miejsca dla Stwórcy i coraz rzadziej patrzymy w gwiazdy. A czasem warto się zatrzymać, rozejrzeć po świecie i zastanowić nad sobą, zadając sobie dwa uniwersalne pytania: Skąd przychodzimy? Dokąd zmierzamy?
Piękna, refleksyjna książka. A co z Alusią? Przeczytacie, dowiecie się :-)
Teresa Oleś-Owczarkowa, Mrówki w płonącym ognisku, Wydawnictwo M 2013.
Nie znam, choć chętnie bym przeczytała:) Z pewnością porwę, jak tylko w bibliotece albo u kogoś na półce się natknę;)
OdpowiedzUsuń