“Przeżyłem” Kurta Lewina to świadectwo Zagłady polskich Żydów na Kresach Wschodnich, we Lwowie, Rawie Ruskiej, Lubaczowie. Spisane wkrótce po przeżytej gehennie, z gorączkową pasją, wspomnienia młodego człowieka, któremu hitlerowski najazd odebrał młodość, pozbawił rodziny i przyjaciół, mają ogromną, nie do przecenienia wartość historyczną.
Lewin opisuje Lwów, który we wspomnieniach jawi się zazwyczaj jako kraina arkadyjska, targany konfliktami na tle narodowościowym, które kipiały pod cienką warstwą względnego spokoju, a w czasie wojennego bezprawia wybuchły jak wulkan. Narastająca latami nienawiść do Żydów znalazła ujście w przemocy, która przekroczyła wszelkie wyobrażalne granice. Polacy i Ukraińcy brali udział w organizowanych przez hitlerowców pogromach, w znęcaniu się i katowaniu sąsiadów. Życie ludzkie kosztowało 5 litrów wódki – tyle dostawali denuncjatorzy.
Lewin opisuje rzeczy straszne, nie mieszczące się w głowie. Do jednych z najpotworniejszych wydarzeń, których autor był świadkiem, należała masakra na dziedzińcu więzienia Brygidek, gdzie spędzonych z różnych stron miasta Żydów zmuszono do wyciągania rozkładających się trupów zamurowanych w piwnicach przez uciekających Sowietów, bijąc i rozstrzeliwując pracujących. Potworne wrażenie wywierają sceny z obozu Janowskiego, w którym okrucieństwo oprawców zdawało się nie mieć granic: pogrzebana żywcem ranna kobieta, tańczący na pośmiewisko sędziwy rabin, ojciec oszalały po śmierci syna, zabitego na jego oczach, żona komendanta obozu, strzelająca dla zabawy do więźniów. Kiedy ma się świadomość, czego świadkiem był ten młody wówczas chłopiec, ledwie gimnazjalista, który widział, jak rozstrzeliwują jego ojca, nie dziwi ani jego ostry język, ani miotane przekleństwa.
W mrocznych czasach znaleźli się jednak ludzie, którzy udzielili mu pomocy. Ocalał dzięki nim: dzięki niemieckiemu szoferowi Wichmannowi, dzięki metropolicie kościoła greckokatolickiego Andrzejowi Szeptyckiemu i dzięki oo. studytom, w których klasztorach się ukrywał. Metropolicie Szeptyckiemu i jego bratu Klemensowi autor wystawił piękny pomnik, opisując ich zaangażowanie w ratowanie zagrożonych istnień ludzkich, wspominając, że metropolita jako jedyny duchowny w Europie w oficjalnym liście upomniał się Himmlerowi o Żydów, a sam w Lwowie nawoływał ludność ukraińską do spokoju.
Wspomnienia Kurta Lewina, spisane we Włoszech odręcznie, a później przepisane na niemieckiej maszynie, ukazały się w 1947 r. w Izraelu w tłumaczeniu na hebrajski. W 2006 r. ukazały się w oryginale, po polsku. Ich lektura jest wstrząsająca.
Kurt Lewin, Przeżyłem. Saga Świętego Jura spisana w roku 1946, Zeszyty Literackie 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz