Dzieci z natury mają absurdalne poczucie humoru. Moje na pewno. Dlatego doskonale bawiliśmy się wszyscy czytając dwa dziełka duetu Pawlak-Widłak, czyli dowcipnie stylizowane na naukowe publikacje "Nieporadniki" profesora Kurzawki i adiunkta Kwasa.
Książeczki “Młotek” i “Grzebień” są starannie dopracowane pod względem edytorskim, z dowcipnymi, świetnymi grafikami, wśród których pojawiają się ujmujące elementy stylu retro. A teksty są nie do ogarnięcia umysłem bez poczucia humoru :) Jestem pod wrażeniem prostoty i genialności pomysłu Wojciecha Widłaka, który – jak sam przyznał w wywiadzie dla Qlturki – przed laty spisał teksty "Nieporadników", a potem nie pokazywał ich nikomu, uważając za kompletnie nieprzydatne. Ujrzały światło dzienne dopiero wtedy, gdy nawiązał współpracę z Pawłem Pawlakiem.
"Nieporadniki" przewrotnie wpisują się w aktualny nurt poradnikowy. Zainteresowanie poradami na każdy temat nie słabnie od lat - dziś, gdy pisze tę recenzję, pięć spośród dziesięciu pierwszych książkowych bestsellerów merlina to poradniki.
Moi chłopcy słuchają zachłannie, raz po raz wybuchając śmiechem, a ja im wtóruję, potem próbują chodzić po domu podpierając się młotkiem, a potem znów każą sobie czytać i nie odrywają wzroku od ilustracji.
"Młotek" i "Grzebień" należą do kategorii książek adresowanych i do dzieci, i do rodziców. To świetnie, że jest ich coraz więcej (że wspomnę tylko serię klasycznych bajek opowiedzianych przez współczesnych pisarzy, wydaną w 2005 r. przez Agorę w kolekcji miesięcznika Dziecko), bo zachęca to rodziców do wspólnej lektury. Każdy woli czytać coś, co go interesuje, a czytanie z przymusu, tak powszechne w latach szkolnych, potrafi skutecznie zniechęcić do książek. Ach, gdyby tak można było zrewolucjonizować listę lektur!... Ale to już całkiem inna historia :)
Wojciech Widłak, Paweł Pawlak, Podręczny Nieporadnik. Młotek, Wydawnictwo Czerwony Konik 2009
Wojciech Widłak, Paweł Pawlak, Podręczny Nieporadnik. Grzebień, Wydawnictwo Czerwony Konik 2010
czwartek, 17 czerwca 2010
wtorek, 8 czerwca 2010
A jak anakonda i inne historie
W kolekcji Hachette pod tytułem "ABC... Uczę się" ukazała się seria wierszowanych książek autorstwa Małgorzaty Strzałkowskiej, poświęconych kolejnym literom, cyfrom, porom roku, świętom i innym istotnym zjawiskom w życiu człowieka (też macie wrażenie, że to nagromadzenie końcówek -om jest nieprzyjemne dla oka i ucha?)
Twórczość pani Małgorzaty bardzo cenię, a z każdym kolejnym tomem serii rósł mój szacunek do niej. Nawet na chwilę nie obniżając lotów, zaprezentowała czytelnikom wielozwrotkowe, dowcipne i przyjemnie w lekturze opowiastki z najdziwniejszymi bohaterami i przedmiotami o imionach i nazwach zaczynających się na tę samą literę, albo osnuła je wokół kolejnych cyfr. Cykl zaczyna się od utalentowanej detektywistycznie anakondy, w wolnym czasie chętnie zwisającej na akacji, w kolejnych tomach spotykamy barakudę baraszkującą w Bałtyku, cykadę z tajemniczą przeszłością, dinozaura z problemami stomatologicznymi i całą galerię przeróżnych i na ogół sympatycznych postaci (jeśli nie liczyć jędzy z jaśkiem oraz rabusia Rysia, ale on nie jest do końca czarnym charakterem, bo nawrócił się dzięki ryjówce).
To świetne książeczki, które warto czytać z dziećmi dla obopólnej przyjemności. Zgrabne rymy, wesołe historyjki i świetnie uzupełniające je sympatyczne rysunki Beaty Batorskiej są gwarancją doskonałej zabawy.
Małgorzata Strzałkowska, A jak anakonda, seria "ABC... Uczę się", Hachette Polska 2009
Twórczość pani Małgorzaty bardzo cenię, a z każdym kolejnym tomem serii rósł mój szacunek do niej. Nawet na chwilę nie obniżając lotów, zaprezentowała czytelnikom wielozwrotkowe, dowcipne i przyjemnie w lekturze opowiastki z najdziwniejszymi bohaterami i przedmiotami o imionach i nazwach zaczynających się na tę samą literę, albo osnuła je wokół kolejnych cyfr. Cykl zaczyna się od utalentowanej detektywistycznie anakondy, w wolnym czasie chętnie zwisającej na akacji, w kolejnych tomach spotykamy barakudę baraszkującą w Bałtyku, cykadę z tajemniczą przeszłością, dinozaura z problemami stomatologicznymi i całą galerię przeróżnych i na ogół sympatycznych postaci (jeśli nie liczyć jędzy z jaśkiem oraz rabusia Rysia, ale on nie jest do końca czarnym charakterem, bo nawrócił się dzięki ryjówce).
To świetne książeczki, które warto czytać z dziećmi dla obopólnej przyjemności. Zgrabne rymy, wesołe historyjki i świetnie uzupełniające je sympatyczne rysunki Beaty Batorskiej są gwarancją doskonałej zabawy.
Małgorzata Strzałkowska, A jak anakonda, seria "ABC... Uczę się", Hachette Polska 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)