środa, 1 maja 2013

Matka. Jak to łatwo powiedzieć!

Pasjami uwielbiam nurzanie się w macierzyńskich opowieściach, macierzyńską wymianę myśli, podglądanie i porównywanie doświadczeń sióstr w macierzyństwie. Zawsze ciekawi mnie, jak ona to robi? Jak sobie radzi? Jak jej się udaje? 

Czasem szukam podpowiedzi, jak mieć dzieci i nie zwariować, czasami potwierdzenia, że nie tylko ja tak mam. Jestem ciekawa, jak inne matki definiują swoje macierzyństwo, z zainteresowaniem czytam jak rozbierają je na czynniki pierwsze i analizują kawałek po kawałku. O ile oczywiście czas im na to pozwala.

To wszystko znalazłam w książce „Projekt matka”. Bardzo podoba mi się już sama konstrukcja książki, bo jest bardzo życiowa: obszerny opis czasu planowania dziecka, starań, ciąża opisywana tydzień po tygodniu, a potem rodzi się dziecko i czas przyspiesza. Kolejno pojawia się drugie i trzecie dziecko, ale matka ma bardzo ograniczone możliwości na wsłuchiwanie się w siebie, dzieci zagłuszają wszystko. Jest męcząca codzienność, praca po nocach, perfekcyjna logistyka, szczegółowy harmonogram każdego dnia, każdego tygodnia. A potem dzieci rosną i matka powoli zaczyna odzyskiwać siebie, wreszcie ma czas, by pomyśleć, a nawet zapisać swoje przemyślenia.

Bardzo jest mi to bliskie.

Jestem czytelniczką zimno od lat. Książka przypomniała mi wiele historii, szczególnie tych z początków jej blogowania. Czytało mi się świetnie, chyba nawet lepiej niż bloga. Cenię dopracowane kompozycje, dopieszczone konstrukcje – a taki właśnie jest „Projekt matka”. Osobiście brakowało mi tylko historii o tym, że Silny przez dłuższy czas był uważany za Kokardę, ale niech to pozostanie blogerską tajemnicą :-)

Małgorzata Łukowiak, Projekt matka, Świat Książki 2012.

2 komentarze:

  1. A ja właśnie dlatego, że czytałam zimno od strasznie dawna (nie było jeszcze NC), to mam problem z nabyciem książki (bo przecież to wszystko znam), tak samo z MS, ale chętnie pożyczę i doczytam;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Też to wszystko znam, ale części już nie pamiętałam, a resztę przypomniałam sobie z przyjemnością :-)

    OdpowiedzUsuń