„ZOO” Mikołajewskiego to kilkanaście dowcipnych, świetnie napisanych wierszy- perełek językowych. Taki „Hipopotam” na przykład:
Słonko, co zachodziło,
złocistą barwą pokryło
hipopotama.
Widząc, że patrzy nań lama,
rzekł hipopotam: ze złotam.
Na co ona: A przypadkiem nie z miedziś?
A on na to: Przynajmniej nie dziś.
Kiedy chłopcy byli nieco młodsi, wałkowaliśmy „ZOO” na okrągło i wiele radości wzbudzał króciutki „Słoń”:
O, słoń! Chodźmy doń!
Boże broń!
Czytałam, a potem recytowałam z pamięci modulując głos: raz piskliwie, raz basem, raz śpiewnie, przy „Boże broń!” teatralnie chwytając się za serce. Chłopcy zaśmiewali się do rozpuku.
Kiedy teraz przeglądam tę książeczkę, każdy wiersz wydaje mi się godny zacytowania. Jeśli jeszcze jej nie znacie, to polecam gorąco!
Jarosław Mikołajewski, ZOO, Agora 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz