
Jean Liedloff na ponad stu osiemdziesięciu stronach książki „W głębi kontinuum” przypomina o tym, że noworodek potrzebuje przede wszystkim nas: bliskości, czułości, miłości, obecności. Nie pokoiku i pięknej pościeli w łóżeczku, w którym będzie spał sam, ale naszego zapachu, bicia serca, możliwości przytulania się i ssania, kiedy przyjdzie mu ochota. Nie potrzebuje wygrywającej Mozarta karuzeli nad łóżeczkiem w pustym pokoju, ale chce siedzieć na twoim biodrze i obserwować, co robisz. Tylko tyle i aż tyle!
Nie będąc świadoma teorii kontinuum, postępowałam zgodnie z jej zaleceniami przy drugim dziecku. Zrobiłam to dla własnej wygody: całymi dniami byłam sama z dwulatkiem i noworodkiem, więc musiałam być wyspana, zatem młodszy synek spał z nami, karmiłam go przez sen i nigdy nie umiałam odpowiedzieć na pytanie, ile razy w nocy jadł. Nosiłam go w chuście dopóki byłam w stanie go unieść, spał przytulony do mnie, a ja sprzątałam, odkurzałam, myłam naczynia. Teraz jest pogodnym i pewnym siebie trzylatkiem. Pierwszego synka wychowywałam według całkowicie chybionych zasad w stylu „dziecko ma spać w swoim łóżeczku” i spędzałam noce na fotelu, karmiąc go bez końca. Że też mi się tak chciało!...
Teoria kontinuum, odwiecznej mądrości, która jest w nas samych, niesłychanie do mnie przemawia. To, ile miłości dziecko dostaje od rodziców na początku życia, ma ogromny wpływ na to, kim się stajenie, a miłość dla noworodka to przede wszystkim obecność, stałe, bezwarunkowe bycie z nim. Tylko tyle i aż tyle!
Jean Liedlof, W głębi kontinuum, Wydawnictwo Mamania 2010
aj, chyba się ta zasada nie sprawdza
OdpowiedzUsuńbo u mnie pierwsze dziecko jest nerwowe, drugie dziecko zaś pogodne i spokojne
a tymczasem więcej bliskości miałam i mam z tym starszym, młodsze było zaniedbane
tak że chyba różnie jest