
Książka chwyciła od razu. Ilekroć sięgamy po nią, obowiązkowo czytamy wszystkie opowiadania po kolei. Historie o mamie trzech chłopców, która odczarowała wielkoluda, zreperowała księżyc, uratowała dzwonnicę, zaopiekowała się dinozaurem i wyprała chmurę mają wspólny mianownik: w życie zwykłej rodziny wkrada się baśniowa magia. To niesłychanie pobudza dziecięcą wyobraźnię. Pamiętam, jak wyobrażałam sobie, że u babci przy studni mieszkają krasnoludki, które wyglądają jak my, tyle że są maleńkie. Fantazjowałam, że jestem u babci na wakacjach, a pewnego dnia odkrywam istnienie krasnoludków i odtąd się przyjaźnimy i pomagamy sobie nawzajem. Ten rodzaj magii pociągał mnie dużo bardziej niż całkowicie wydumane księżniczki w zamkach - no, chyba że książę przypominałby Rafała z IV d ;)
Dokonania mamy-czarodziejki są peanem na cześć codziennych obowiązków każdej matki. Oto mama sprawnie wyprała ciemną chmurkę, która mogła zagrozić kutrowi rybackiemu, szybko zrobiła na drutach siatkę, która podtrzymała starą dzwonnicę, zagniotła ciasto i dolepiła księżycowi utrącony rożek. Magia nobilituje prozaiczne czynności.
Jeśli jeszcze nie znacie perypetii mamy czarodziejki i jej trzech synków, poznajcie je koniecznie. Jeśli pamiętacie je mgliście, przypomnienie sobie tej lektury będzie dużą przyjemnością.
Joanna Papuzińska, Nasza mama czarodziejka, seria „Poduszkowce”, Literatura 2009
o, to była też jedna z moich ulubionych książek z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńChyba nawet się na nią skuszę teraz, mimo braku dzieci.
dla nas mama-czarodziejka jest hitem, nawet wy dziergałam na drutach kapturek na dzwonnicę, którą budowaliśmy z klocków !
OdpowiedzUsuńW biedrze teraz ładne wydanie. I w przystępnej cenie. Zapraszam na mojego bloga piszemyczytamymamy.blogspot.com
OdpowiedzUsuń