Te książki to perełki. Nie sposób ich przeoczyć na półkach w księgarni. Na pierwszy rzut oka budzą ciepło w sercu, a chwilkę później eksplozję wspomnień. Pamiętam to wydanie! O rany! Też je miałam!...
Miłe wspomnienia osładzają teraźniejszość. Zmęczeni trudnościami, od których niczyje życie nie jest wolne, chętnie wracamy pamięcią do chwil szczęścia i beztroski. Czasem wystarczy drobiazg, by je przywołać. Książka z dzieciństwa to jeden z najmocniejszych magnesów przyciągających dobre wspomnienia. Ożywa w nas nie tylko treść książki, ale atmosfera wokół niej. Może czytała ją dla nas mama, może czytaliśmy ją z przyjacielem, może w domku na drzewie, może byliśmy wtedy zakochani, a może chorzy i opiekowano się nami bardzo troskliwie.
Wydawnictwa wychodzą naprzeciw tym, którzy lubią wspominać dobre chwile z książką sprzed lat (a kto nie lubi?). Wydawnictwo Widnokrąg przypomniało
serię książek Stefana i Franciszki Themersonów i „Pucułkę i Pocopotka” Barbary Lewandowskiej, a wydawnictwo Muza wydaje książki z serii „Muzeum Książki Dziecięcej poleca”. To Muzeum istnieje naprawdę, jest działem specjalnym i czytelnią naukową Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy. Księgozbiór Muzeum Książki Dziecięcej liczy około 100 tysięcy woluminów. Są to polskie książki dla dzieci wydawane od 1801 roku do czasów najnowszych, polskie czasopisma dla dzieci, wybrane książki i czasopisma obcojęzyczne i inne.
Wydawnictwo Muza od 2013 r. przypomina współczesnym dzieciom wybrane dzieła, w których zaczytywali się ich rodzice i dziadkowie. Zastanawiałam się, kto jest adresatem tej serii – czy bardziej młodsi, czy jednak starsi czytelnicy. Małgorzata Czarzasty, redaktor naczelna wydawnictwa Muza, uważa, że jedni i drudzy:
- Odbiorcami są wszyscy, którzy pragną przekazać dzieciom wartościowe treści, pokazać inną stylistykę i oprawę graficzną niż jakże wszechobecne dzisiaj obłędnie kolorowe, niekoniecznie estetyczne i ładne ilustracje. Do grupy odbiorców zaliczają się dziadkowie i rodzice, którzy pamiętają te książki ze swojej młodości i czasów dzieciństwa i darzą je sentymentem. W końcu kto ma przekazać dzieciom te wartości, którym hołdujemy, czy przypomnieć historie, które nas inspirowały, jak nie rodzice i dziadkowie.
W doborze książek wydawnictwo kierowało się uniwersalnością przesłania i ponadczasowością języka.
- Tworząc serię „Muzeum Książki Dziecięcej poleca”, wychodziliśmy z założenia, że wartości przekazywane w tych historiach nigdy się nie zestarzeją. Za przykład może tu posłużyć „Leonek i lew” Wandy Chotomskiej, w którym jest mowa o poszukiwaniu w sobie prawdziwej odwagi. Ta budująca i dodająca siły opowieść została przetłumaczona na kilkanaście języków, znajdując odbiorców nie tylko u nas. - wyjaśnia Małgorzata Czarzasty.
- Historyjki o Pannie Kreseczce, choć powstawały wiele lat temu, są ponadczasowe – język, którym zostały napisane, bawi tak jak dowcipy z Kabaretu Starszych Panów. Książka rozwija wyobraźnię, daje mnóstwo tematów do rozmowy z dziećmi, podrzuca pomysły, jak bawić się językiem, wymyślać swoje wierszyki czy słowa. Zresztą pełne humoru, zwariowane teksty Wandy Chotomskiej zawsze będą rozśmieszać i cieszyć, warto, by nasze dzieci je znały. To kanon polskiej poezji dla dzieci.
Książki z serii „Muzeum Książki Dziecięcej poleca” również uczą.
- Z „Przygód kropli wody” dzieci czerpią podstawową wiedzą przyrodniczą. Autorka przedstawia cały obieg wody, wszystkie jej stany skupienia. Po lekturze „Muzykalnego słonia” Wandy Chotomskiej najmłodsi będą znali nie tylko fortepian, gitarę i skrzypce, ale także altówkę, puzon czy fagot. Wspólnie z „Psem z ulicy Bałamutów” maluchy dowiedzą się, jak być bezpiecznym na drodze.
- Odbiorcami książek z tej serii są więc wszyscy, którym zależy, by dzieci były ciekawe świata, otwarte; przedstawiane tematy pozostają aktualne i potrzebne dzieciom.
Zatem – wielka moc tych książek tkwi w uniwersalnym przesłaniu. Ilustracje to kolejny temat. Czy dzisiaj te książki mogą się podobać pod względem graficznym? Wszak jesteśmy (a szczególnie nasze dzieci) przyzwyczajeni do zupełnie innej stylistyki.
- To prawda, że dzieci są przyzwyczajone do zupełnie innej stylistyki i estetyki, wszędobylskiego różu i błyskotek – przyznaje redaktor naczelna - Nie mówię, że jest to złe, bo dziewczynki lubią błyskotki i każda pewnie przechodzi przez „różowy” okres w swoim życiu, zanim z wiekiem dojdzie do tego, co jest ładne, wartościowe i co lubi najbardziej. Jestem jednak zdania, że nigdy nie jest za późno na zmiany i zawsze warto pokazywać dzieciom różnorodne rzeczy i formy. To daje otwartość myślenia i postrzegania świata.
Warto zapoznać dzieci z klasyką ilustracji.
- W naszych książkach pojawiają się ilustracje jednego z twórców polskiej szkoły plakatu, Jana Lenicy („Cudowna broda Szacha” Anny Świrszczyńskiej, zbiór „Lokomotywa” Juliana Tuwima). Tekstom książek: „Panna Kreseczka”, „Pan Motorek”, „Chodzi mucha po globusie” towarzyszą fantastyczne ilustracje Bohdana Butenki, które jak zwykle zaskakują ponadczasowością stylu. To z kolei kanon ilustracji. Obecne techniki drukarskie pozwalają wzbogacić fakturę okładki. Lakierowane elementy czuć pod palcami i widać pod światło, więc dodajemy w książkach element sensoryczny, przez co działamy na zmysł wzroku i dotyku. Czasem ilustracje pozostają niedopowiedziane, w ten sposób zachęcając dzieci do uruchomienia wyobraźni. Mam nadzieję również, że zapraszają je do podjęcia własnych prób malarskich.
- Podczas targów książki nieraz zdarzyło nam się słyszeć entuzjazm dzieci na widok postaci Pana Motorka czy Panny Kreseczki. Z radością dowiadujemy się, że dzieci rozpoznają już serię i jej bohaterów.
Czy to oznacza, że książki są chętnie kupowane?
- Wręcz zaskoczył nas niezwykle entuzjastyczny odbiór i sprzedaż „Panny Kreseczki” - przyznaje Małgorzata Czarzasty - Tę książkę, jak i „Pana Motorka” szybko wznawialiśmy, mimo dużego pierwszego nakładu. Cieszy nas duże i niesłabnące zainteresowanie „Lokomotywą” czy „Słoniem Trąbalskim” w oryginalnej szacie graficznej. Już widać, że niedługo będziemy je wznawiać.
- Z perspektywy czasu widać, że warto było podjąć próbę przypomnienia czytelnikom tych książek – podsumowuje redaktor naczelna Muzy.
Gratuluję świetnej inicjatywy i czekam na kolejne książki z tej wartościowej serii.